wtorek, 20 grudnia 2016

Inferno

,,Inferno"
Dan Brown
Recenzja






Kolejna opowieść o zawiłych przeżyciach Roberta Langdona, którego znamy z wcześniejszych powieści Browna. Tym razem sławny specjalista od symboli zmaga się z realną groźbą globalnej zarazy, którą zamierza rozpętać naukowiec, odtrącony przez kręgi specjalistów . Odkrywamy tajemnicze zdarzenia razem z Robertem, który na skutek postrzału w głowę traci pamięć. Nie jest to łatwe- czasu mało, stale ktoś próbuje go zabić, szalone pościgi i zaskakujące sploty wydarzeń, niewiarygodne zwroty akcji- tego nam autor nie szczędzi. W zmaganiach pomaga profesorowi Sienna Brooks, niezwykle ciekawa i pełna tajemnic lekarka,
Podstawę do snucia tej opowieści stanowi głównie ,,Boska Komedia" Dantego i na jej symbolice opiera się spora część całej intrygi. Szczególnie upodobał sobie Brown część poświęconą zstępowaniu do piekła, co logicznie podpowiada tytuł powieści.
Czytanie przypominało mi trochę otwieranie matrioszki- jedna sytuacja automatycznie wywoływała kolejną i następną w takim tempie, że nie miałam ochoty na odkładanie książki.Wszystko nasycone informacjami historycznymi i ciekawostkami. Możemy tu znaleźć informacje o Medyceuszach, Ogrodach Boboli, wątki mitologiczne i biblijne, fakty o sztuce i architekturze. Jest nawet zarys wirusologii, genetyki, inżynierii genetycznej. Opisy miejsc są tak barwne i sugestywne, że widzimy je oczami autora. Dzięki temu całkiem przyjemnie zwiedzamy Florencję, Wenecję i Stambuł. Wróć. Zwiedzamy to złe słowo. Raczej pędzimy wśród tych wszystkich wspaniałości, ratując świat przed zagładą.
W pewnym momencie miałam wrażenie, że cała ta struktura runie, że autor zwyczajnie nie udźwignie takiego ogromu informacji przy jednoczesnym prowadzeniu wartkiej akcji. W okolicach akcji w Wenecji jego zabiegi stały się przewidywalne i zaczęłam się lekko nudzić. To szalone gonienie króliczka w końcu mnie zniechęciło. Ale to była tylko chwila. Taki niuansik po którym wróciłam do lektury i znowu zatopiłam się w treści. Wszystko było na miejscu, a rozwiązania, które zdawały by się oczywiste, okazały się jednak zupełnie inne.
Autor zmusił mnie do myślenia o przedstawionym problemie w bardzo zmyślny sposób. Większą część lektury całą sobą protestowałam przeciwko temu, co miało się wydarzyć. A im bliżej końca byłam, tym bardziej skłaniałam się ku temu, by przyznać rację szalonemu naukowcowi. I choć nie jest to rozwiązanie najlepsze, wydaje się być najmniej krwawe i brutalne. Bo pewne jest to, że problem jest. I chociaż bardzo kontrowersyjny to jednak jest i sam nie zniknie.
Książka typowa dla Browna- jeśli czytaliście wcześniejsze to znacie schemat. Niby wszystkiego pełno, a jednak wyważone. Nie ma wielkiego WOW ale jest spora satysfakcja z lektury. I na pewno trzeba tu docenić wiedzę autora- zachwyca mnie jak zmyślnie potrafi wpleść ją w fabułę.
Pomimo tej dość pozytywnej oceny, kolejnej przygody z szanownym Langdonem, kreowanego na profesorskiego Bonda, raczej już nie strawię.
Ocena 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz