Po ,,Krwi zapomnianych bogów” doczekaliśmy się
drugiej odsłony słowiańskiego horroru. Tym razem poprzeczka została podniesiona
mooocno do góry i tak jak wcześniej
mieliśmy świetne opowiadania, tak tym razem autorzy po prostu porwali pomysłami
i doskonałym wyczuciem tematu.
Aby zrozumieć wierzenia Słowian, należy odrzucić dzisiejszy
porządek oparty na prostym układzie dobro-zło. Wszelkie nadprzyrodzone siły
pochodziły z natury, cały ówczesny świat przepełniała niewidzialna boska
energia, człowiek był częścią harmonijnej całości. Potęga i siła bóstw budziła
podziw i pokorę. W pomroce dziejów straciliśmy bądź została nam odebrana nasza
kulturowość. Ostatecznie pierwotne wierzenia starła na proch, szalejąca rządza
chrystianizacji. Aż doszliśmy do miejsca, gdzie dawni bogowie zaczęli znowu
przemawiać. Jesteśmy spragnieni, wręcz głodni wiedzy na temat ówczesnych
wierzeń, o czym świetnie opowiedział we wstępie Witold Jabłoński. Nauczyliśmy
się, że nasza przeszłość była przaśna i infantylna, że dziewczęta biegały boso
po rosie, a chłopcy w lnianych, czystych koszulach prężyli mięśnie machając
kosami i zawsze wychodzili zwycięsko z plemiennych potyczek. Prawda jest jednak
taka, że życie w tamtych czasach nie było sielankowe. Życie samo w sobie miało
wartość, której dziś nie potrafimy sobie nawet wyobrazić. Życie, które toczyło się innym rytmem , w
innych realiach. W harmonii ze światem, który zamieszkiwały dziwożony,
chmurnik, dżdża i topichy, a rzucone klątwy i uroki mogły przetrwać całe wieki,
dręcząc kolejne pokolenia
nieszczęśników. W harmonii, która potrzebowała krwawych ofiar i zemsty za krzywdy.
Już Adam Mickiewicz był
przekonany o słowiańskim rodowodzie wampirów i upiorów gdy pisał ,,Wiara w
upiory wyszła z łona ludu słowiańskiego”. Czy współcześnie, tym tomem, udało się choć w części oddać klimat tamtych
wieków? Sięgając do samych korzeni,
stworzono doskonały zbiór gdzie na kanwie zapomnianej mitologii, naszej
rodzimej mitologii, odżywają dawne
strachy, lęki i obawy. Świetnie dopracowane teksty to zasługa idealnie
dobranych autorów –między innymi Grzegorz Kopiec, Mariusz Orzeł Wojteczek,
Michał Stonawski, Anna Musiałowicz. Zaskakującym, a jednocześnie bardzo trafnym
wyborem, okazało się też zaproszenie
Katarzyny Bromirskiej i Mikołaja Rybackiego czyli muzyków
z zespołu Percival Schuttenbach, co
zaowocowało ich wspólnym opowiadaniem ,,Svantevit”.
Miałabym spory problem w wyborze
jednego, najlepszego opowiadania. Wydaje mi się, ze każda z przedstawionych tu
historii jest na wysokim poziomie, podszyta niezłym ładunkiem grozy,
dopracowana technicznie i spójna. Każda wniosła jakiś ładunek emocjonalny- od
prawdziwej grozy po smutek i żal, a nawet
śmiech bo i takie się zdarzyły. Ale najważniejsze, że tak opowiadania
dziejące się współcześnie, jak i te przeniesione w przeszłość obudziły naszą ciekawość, tknęły strun, na których
już dawno nikt nie grał, a jednak wciąż brzmią znajomo. Już gdzieś pisałam, że starałam się smakować
ten zbiór, przebywać w tym prastarym świecie jak najdłużej bo lektura była naprawdę wyśmienita. Mam
nadzieję, że doczekamy się kontynuacji gdyż
tematyka jest jak najbardziej do wykorzystania i myślę, że niejeden twórca może
tu jeszcze sporo pokazać.
Przyznam, że sam tytuł książki mnie zaciekawił a twój tekst jeszcze bardziej rozbudził moją chęć do przybliżenia jej sobie. Niestety w tym miesiącu już zrobiłem zakupy książkowe, ale jeśli nie zapomnę to kupię sobię książeczki w październiku.
OdpowiedzUsuńI takie małe pytanie. Czy można czytać "Słowiańskie koszmary" nie znając pierwszego tomu czy jednak lepiej przeczytać wcześniej "krew zapomnianych bogów"?
Pozdrawiam i zapraszam na swój blog
https://ksiazki-czytamy.blogspot.com/
Można spokojnie czytać bo to są zbiory opowiadań :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie książki, nie dosyć, że towarzyszy im dreszczyk emocji, to dodatkowo wprowadza element edukacyjny. Wierzenia Słowian są ciekawym zagadnieniem, a tak na prawdę bardzo mały o tym wiemy :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam