Kto kocha, a kto nienawidzi literatury antycznej? Kto z
uśmiechem i wypiekami na twarzy czytał ,,Iliadę” albo ,,Odyseję”, a kto jej
szczerze nienawidzi od czasów szkolnych? Czy zastanawialiście się co po latach
spotkało bohaterów wojny trojańskiej? I
co powiecie na powieść historyczną napisaną językiem współczesnym, w której
można się doszukać kilku aspektów dzisiejszej sytuacji politycznej? Jeśli choć
raz odpowiedziałeś ,,TAK”- ta powieść jest dla Ciebie.
Jakie
ciasteczko serwuje nam Grzegorz Gajek? Pełne niespodzianek Czarodzieje. Wracamy
do idyllicznych czasów dawnej Grecji, a więc bitni wojownicy, piękne Heleny…tfu…Kobiety,
dużo wina, miłości dowolnej, przedniego jadła i….Nudy. Nudy, która po latach wkradła się w życie
bohaterów. Na nowo odkrywamy oblicza dobrych znajomych- Odyseusza i Penelopę,
Menelaosa i Helenę, wyrośnięte już dzieciaki jak Ifigienia, Orestes czy Telemach.
Poznajemy ich w dniach chwilowego pokoju kiedy czas wyprał już starszych z
marzeń i ambicji, zasiał gorycz i żal po minionych latach, jednocześnie pobudzając
młodych do działań jakie tylko młodzi są zdolni podejmować. Odżywają więc stare zatargi i tajemnice,
poczucie niesprawiedliwości krzyczy o zemstę. Całość komplikuje dodatkowo
niebezpieczeństwo ze strony ludów, dotąd spokojnie zamieszkujących górzyste tereny.
Nie sprawiający dotąd problemów naród, gnany głodem szuka dla siebie
przyjaźniejszych terenów, wylewa się falą tam, gdzie nikt się ich nie spodziewa,
a głowy pełne wina nie dowierzają ich zdolnościom żołnierskim.
Jak to
w powieści historycznej bywa, ogromne znaczenie mają wcześniejsze wydarzenia,
do których odnosi się autor. I chociaż kilka istotnych szczegółów zostało
moooocno zmanipulowanych, nie pozbawia to czytelnika radości wracania pamięcią
do Homerowskich dzieł. Tym bardziej, że losy bohaterów są mocno poprzeplatane
wydarzeniami, zbiegami okoliczności ale też mocno pokomplikowane
pokrewieństwem. W pewnym momencie trzeba mocno się skupić wśród mnogości
wprowadzonych postaci żeby się nie pogubić w tych zależnościach.
Znajdujemy
tu trochę, że tak się wyrażę ,,szorstkiego” języka. ,,Nadnileńska suka” czy inne ,,skurwysyny”
wyskakują z każdej strony. Czy to obniża walory powieści? Absolutnie nie. Nie
wyobrażam sobie, żeby w naradzie wojennej padały słowa ,,drogi kolego, nie
uważasz, że teraz jest czas na walkę?” Gajek użył adekwatniejszych słów ,,No to
co? Nie zostaje nic innego jak iść przypierdolić skurwysynom.” Tak rozmawiają
żołnierze, takie są realia . I nikt mi nie wmówi, że jest inaczej. Ponadto większości zdecydowanie łatwiej czytać treści uwspółcześnione, no chyba, że ktoś
jednak woli zostać przy ugrzecznionym heksametrze, to wtedy nie mam argumentu.
Cóż
jeszcze tu znajdziemy. Gajek obiecał szaleństwa i pornografię, i jak pierwszego
jest całkiem sporo tak przy drugim muszę się zastanowić. Jednak nie. To nie
jest pornografia, choć kilka pikantnych, erotycznych fantazji się pojawia to
wciąż nie przekraczają granicy dobrego smaku. Mamy oczywiście trudne relacje rodzinne bo bez
tego grecka tragedia to Moda na sukces czy inne Fiorelle. Mamy też cykl, którego nic nie jest w stanie
zmienić. Kobiety tęsknią i czekają, mężczyźni wojują. Spędzają ze sobą kilka
dobrych chwil, a później się starzeją, chorują, dziwaczeją. Jedni i drudzy
tęsknią za młodością i miłością, buntują się przeciwko tak szybkiemu upływowi
czasu, jednocześnie próbując zachować godność. Mamy oczywiście bitwy,
plastycznie wykreowane potyczki, starcia, taktyki, dużo testosteronu, bohaterstwa
ale i podstępu. Bo jak świat, światem
zawsze będą się toczyć walki o ,,dziewki, łupy, niewolników i sławę”. Mamy
tajemnice, które na pewno nie przyszły by wam do głowy, trochę magii i innego
świata.
Jedno
co zdecydowanie wyróżnia ten utwór od utworów z epoki to brak ingerencji bogów.
Chociaż są tu wspomnienia ich boskich mocy i jakiejś tam obecności, nie
występują tu wraz z ludźmi. Jakby świat doskonale sobie dawał radę bez nich.
Podłe uczynki, przedziwne sploty zdarzeń i zło istnieją sobie w najlepsze. Nie
ważne czy jakikolwiek bóg macza w tym palce, człowiek świetnie sobie z tym
radzi sam, czasem nawet wykazując się jeszcze większą finezją i kreatywnością
niż on, czy oni.
Lektura
świetna, wciągająca, przystępna, pobudzająca wyobraźnię, z kapitalnym finałem, zaostrzyła
apetyt na jeszcze. Tym bardziej, że wciąż kołatało mi się jedno pytanie. Gdzie
u licha podział się Parys?!
Egzemplarz podesłał Instytut Wydawniczy Erica. Dziękuję
Prawda jest taka, że wulgaryzmy są teraz częścią mowy i trudno sobie wyobrazić ksiażki bez ich udziału, tym bardziej męskie książki , z autora i tytułu oczywiście:)
OdpowiedzUsuńJeżeli nie ma przesady to właśnie tak jest :)
UsuńPierwsze słyszę o tej książce i autorze, ale bardzo mi się spodobała po tej recenzji i na 100% się w nią zaopatrzę :D
OdpowiedzUsuńPolecam, naprawdę dobrze się bawiłam :)
UsuńOtóż to, sama nie wyobrażam sobie, żeby żołnierze mówili ugrzecznionym językiem. Czasem wulgaryzmy są potrzebne a już zwłaszcza wtedy, gdy pisze się o czymś takim. Z drugiej strony co za dużo, to nie zdrowo. Książkę mam na oku, szczególnie że lubię ten okres historyczny :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Kirima z Misie czytanie podoba
Polecam :) A czy wulgaryzmów jest za dużo? Dużo więcej słyszę ich jadąc autobusem ;)
Usuń