środa, 6 grudnia 2017

,,Teoria rzeczy" Piotr Kulpa

   Jak powiedział  sam autor ,,teoria rzeczy stała się rzeczą o teorii”- pozwolę sobie zacytować. Cóż to znaczy? Znaczy tyle, że pojawił  się zbiór z dobrze skrojonymi opowiadaniami, których największą zaletą jest styl . Żonglerka językowa, zręczna, wręcz brawurowa zabawa słowami, odmianami i formami,  podszyta obłędem bohaterów, z którego nie zawsze zdają sobie sprawę. Ba. Sam czytelnik daje się wywieść w pole. 







      Z ,,Bismarckiem” miałam już styczność w jednym z numerów czasopisma Okolica Strachu i już wtedy porwał mnie ten styl.  ,,Tego dnia pada. Idę ulicą, patrząc pod nogi, sobie i innym. Kobietom na. Między. Wzdłuż. W prześwit. Świat widziany między udami, deszczowy, wilgotny, spływający jak sok lub żywica. Przeświat.” Niemalże liryka wypełniona mnogością doznań, nasączona wielorakimi znaczeniami. Jedna wypowiedź, nieskończone możliwości interpretacji. Krótkie zdania jak seria z karabinu, jak myśli kłębiące się w głowie, gdy nie możesz spać.  Sztandarowe opowiadanie tego tomu. Najbardziej pochłaniające.
           Kolejne historie niewiele ustępują tytułowemu. Mamy tu ,,Pan Diabeu”, który rozbawił mnie do łez przewrotnością i ironią. Udowadnia, że nie taki straszny ten diabeł, czy też ,,diabeu”,  jak go malują, powiedziałabym nawet, że jego dążenie do zła jest niczym w porównaniu do tego co potrafią ludzie.  Radość  sprawiają mu maleńkie przyjemności, odczuwa perwersyjną frajdę kiedy może powiedzieć ,,wierzę” . Jak nie polubić takiej postaci?
       Znajdziemy tu też całkiem przyzwoite i wciągające historie w stylu ghost story. ,,Czarny Las”, który zgrabnie lawirował między czasem teraźniejszym ,a niebytem, jednak dość szybko się zorientowałam jaka będzie puenta i ,,Renowator”. Tutaj rzecz o powiedzmy, nawiedzonej szafie. Niby nic odkrywczego a lektura przyjemna.
    ,,Sleep 3D”  zrobiło na mnie duże wrażenie, ze względu na podobne przemyślenia na temat umierania, wyobcowania, strachu, niebytu i pustki wieczności. Mocne, potrzebowałam po nim złapać oddech, chociaż to zaledwie kilka stron.

    Ponadto w zbiorze są jeszcze cztery inne opowiadania i na zakończenie sztuka, którą można chyba spokojnie nazwać tragikomedią. Wszystko jest podlane gęstym sosem trafnych spostrzeżeń, stylem, o którym już pisałam, a którym jestem zauroczona, spojrzeniem autora na rzeczywistość  no i oczywiście szaleństwem. Szaleństwem, które czai się wszędzie…

2 komentarze:

  1. Ten styl kusi. Generalnie uważam, że dobry styl potrafi nadrobić historię, ale nawet najlepsza historia z okropnym stylem nie będzie się do niczego nadawała.

    OdpowiedzUsuń