Jak powiedział sam autor
,,teoria rzeczy stała się rzeczą o teorii”- pozwolę sobie zacytować. Cóż to
znaczy? Znaczy tyle, że pojawił się
zbiór z dobrze skrojonymi opowiadaniami, których największą zaletą jest styl .
Żonglerka językowa, zręczna, wręcz brawurowa zabawa słowami, odmianami i formami, podszyta obłędem bohaterów, z którego nie
zawsze zdają sobie sprawę. Ba. Sam czytelnik daje się wywieść w pole.
Z ,,Bismarckiem” miałam już styczność w jednym z numerów
czasopisma Okolica Strachu i już wtedy porwał mnie ten styl. ,,Tego dnia pada. Idę ulicą, patrząc pod nogi,
sobie i innym. Kobietom na. Między. Wzdłuż. W prześwit. Świat widziany między
udami, deszczowy, wilgotny, spływający jak sok lub żywica. Przeświat.” Niemalże
liryka wypełniona mnogością doznań, nasączona wielorakimi znaczeniami. Jedna
wypowiedź, nieskończone możliwości interpretacji. Krótkie zdania jak seria z
karabinu, jak myśli kłębiące się w głowie, gdy nie możesz spać. Sztandarowe opowiadanie tego tomu.
Najbardziej pochłaniające.
Kolejne historie niewiele ustępują tytułowemu. Mamy tu ,,Pan
Diabeu”, który rozbawił mnie do łez przewrotnością i ironią. Udowadnia, że nie
taki straszny ten diabeł, czy też ,,diabeu”, jak go malują, powiedziałabym nawet, że jego
dążenie do zła jest niczym w porównaniu do tego co potrafią ludzie. Radość sprawiają mu maleńkie przyjemności, odczuwa
perwersyjną frajdę kiedy może powiedzieć ,,wierzę” . Jak nie polubić takiej
postaci?
Znajdziemy tu też całkiem przyzwoite i wciągające historie w
stylu ghost story. ,,Czarny Las”, który zgrabnie lawirował między czasem
teraźniejszym ,a niebytem, jednak dość szybko się zorientowałam jaka będzie
puenta i ,,Renowator”. Tutaj rzecz o powiedzmy, nawiedzonej szafie. Niby nic
odkrywczego a lektura przyjemna.
,,Sleep 3D” zrobiło na
mnie duże wrażenie, ze względu na podobne przemyślenia na temat umierania,
wyobcowania, strachu, niebytu i pustki wieczności. Mocne, potrzebowałam po nim
złapać oddech, chociaż to zaledwie kilka stron.
Ponadto w zbiorze są jeszcze cztery inne opowiadania i na
zakończenie sztuka, którą można chyba spokojnie nazwać tragikomedią. Wszystko
jest podlane gęstym sosem trafnych spostrzeżeń, stylem, o którym już pisałam, a
którym jestem zauroczona, spojrzeniem autora na rzeczywistość no i oczywiście szaleństwem. Szaleństwem,
które czai się wszędzie…
Ten styl kusi. Generalnie uważam, że dobry styl potrafi nadrobić historię, ale nawet najlepsza historia z okropnym stylem nie będzie się do niczego nadawała.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą :)
Usuń