sobota, 12 sierpnia 2017

Jak straszyć, żeby nie przestraszyć czyli groza dla maluchów

   Jako rodzic nurzający się w klimatach grozy, testuję przydatność własnego, ośmioletniego dziecka do odbioru tejże literatury. Musze powiedzieć, że z efektów jestem zadowolona, a geny widać nie woda i młode zaczyna wykazywać przejęcie tematem. Teraz proszę się głęboko zastanowić, czy chcą państwo powiadamiać służby od patologii bo nie zamierzam tu rzucać dziecku mięsem i flakami. Ooo nie. Przynajmniej jeszcze nie teraz moi drodzy.
   Malizna jest dzieckiem nadmiernie wrażliwym, wobec czego musiałam delikatnie przygotować grunt, żeby jej nie zniechęcić, nie wystraszyć, a pokazać istnienie innego wymiaru literatury. Dlatego już wcześniej podtykałam jej ilustrowane bądź złagodzone wersje klasyków, teraz próbujemy sił dalej. 
   Na początek wybór padł na książkę, która już tytułem wskazuje na przesłanie. ,,Strach i pogromca potworów" Wojciecha Kołyszko i Jovanki Tomaszewskiej.







   Jest to krótka bajeczka o dzieciach, które w różny sposób radzą sobie z lękiem. Świetnie pokazuje czym jest dla dziecka strach, czym jest dla innych i jak się wtedy reaguje. Uczy jak nim sterować i go wykorzystywać. Udowadnia, że jest to uczucie, które towarzyszy każdemu, nawet jeśli jest tego nieświadomy, a ,,najbardziej podstępne strachy nie przybierają wcale kształtu straszydeł". Podsumowaniem książeczki jest seria ćwiczeń, które dostarczają dodatkowej rozrywki, nie tylko dziecku. Bo tutaj rodzic może się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy o swoim pacholęciu. Ja np. dowiedziałam się, że jak Malizna się boi to wchodzi pod kołdrę. Ale nie po to by się schować tylko żeby przestraszyć upiory  


 Kolejnym świetnym wyborem okazała się książka Sylwii Błach ,,Wampiry, potwory, upiory i inne nieziemskie twory" z przezabawnymi ilustracjami Pauliny Daniluk, która sprytnie przemyciła odpowiednią ilość mroku i tajemnicy. Okrasiła całość grafikami w szarościach, oszczędnie używając koloru (głównie czerwieni) co sprawiło, że każda strona stała się magiczną krainą, kryjącą stwory mniejsze i większe.




   Ja sama, czytając z córką miałam dużo zabawy przy katalogowaniu stworzeń, o których z reguły opowiada się dzieciom, zupełnie nieświadomie. Czyż nie karmicie swoich pociech bajaniami o krasnalach, trolach, olbrzymach, rusałkach i syrenach? Dlaczogóż więc nie pokusić się o  pokazanie dziecku skąd pochodzą, jak wyglądają, jakie mają zwyczaje? 
   Teksty są skrojone precyzyjnie, bez mydlenia, z dużą dozą humoru, wyważone akurat tak, by nie epatować grozą, a jednocześnie były zrozumiałe. Dodatkowo przenoszą też pewien kodeks moralny - pokazują co jest ważne, jak należy się zachowywać, jak traktować innych. Każdy rozdział traktuje o jednej istocie, a zakończenie to krótka, zabawna historyjka z życia owego stworzenia. Te historyjki to drabble czyli teksty, które za każdym razem zawierają dokładnie sto słów i za to dodatkowo podziwiam autorkę. Mamy tu również słowniczek słów, które mogą być potwornie trudne, a dzięki ich znajomości szybciej zrozumiemy opis postaci. 
   Doskonałe kompendium dla dzieciaków, chociaż młodszym zdecydowanie jeszcze bym nie podała. I to nie tylko dlatego, że może przestraszyć. Są tu po prostu treści, których młodsze dziecko zwyczajnie nie przyswoi.



  
  Ostatnim naszym wyborem jest ,,Nelly Rapp i czarownicy z Wittenbergi" autorstwa Martina Widmarka. Przygody sprytnej Nelly są cyklem i na pewno sięgniemy po inne tytuły, ponieważ Malizna tak dała się ponieść lekturze, że prawie całą książeczkę przeczytała samodzielnie. Pewnie dlatego, że Widmark wie co robi. Ten szwedzki nauczyciel pisze książki i podręczniki dla dzieci, w 2011 roku po raz siódmy z rzędu został uznany za najlepszego pisarza w kategorii 6+. 



   Nelly jest agentką Upiornej Akademii i tak, jak została nauczona zachowuje czujność w każdej sytuacji. Przygotowując się do zabawy w noc Halloween, wpada na trop podejrzanych osobników. Właściwie sami pukają do jej drzwi, nie wiedząc, że dziewczynka szybko zrozumie kim naprawdę są i jak niecny plan mają. 
   Tekst jest duży i przejrzysty, dzięki czemu dziecko łatwo sobie z nim radzi. Większość stron jest zapełniona czarno-białymi ilustracjami  Christiny Alvner. To, że nie są kolorowe, dodaje klimatu opowieści, wcale nie są płaskie i bez wyrazu, a wręcz podkreślają tajemniczość przygód Nelly. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz