Są takie książki, których czytanie po prostu boli. Historia,
która wyszła spod pióra Chmielewskiego taka właśnie jest i nie wiem jakie
trzeba mieć granice by tego nie poczuć. Wstrząsająca, dosadna, mocna i przede
wszystkim głęboko tragiczna. Temat pewnie i oklepany bo to i przemoc i wóda i
bieda. Ale z pewnością nie spodziewacie się tego, co Was tam spotka.
Jeszcze jedna
propozycja literacka, kolejnego młodego, polskiego twórcy. Opowieść o tym,
gdzie rodzą się prawdziwe koszmary i prawdziwe potwory, o bezsilności i
bierności, o bezduszności, która raz dokarmiona, będzie się domagać coraz
większych ofiar. O domu, który nigdy domem nie był i dzieciństwie, które nie
miało szans nim być.
Jasińscy są
rodziną jak wiele innych. Żyją w niewielkim miasteczku, matka zajmuje się
dorastającą córką i dwoma synami, ojciec łapie każdą fuchę jaka się nawinie.
Wiadomo, że czasem coś wypije, czasem szturchnie żonę gdy za głośno wyrazi
swoje niezadowolenie ze zbyt małej wypłaty. Dzieci też spokoju nie dają, a
prawdziwy mężczyzna potrzebuje spokoju i posłuchu. Spotkań z kolegami.
Spolegliwej żony. Zakrapianego spotkania. Nic nie układa się jak trzeba, z
biegiem czasu ojciec coraz bardziej pogrąża się w alkoholowym odmęcie i wprost
proporcjonalnie rośnie jego chęć dominacji. Żeby nie było buntu w domu, swoje
czyny wspomaga przemocą, na początku tylko fizyczną, później również
psychiczną. Uzależnia swoje ofiary od siebie, umiejętnie zaszczepia w nich
strach przed protestem tak skutecznie, że nawet przed sobą nie są w stanie przyznać, że coś jest cholernie nie
tak.
Książka jest
napisana prostym, autentycznym językiem,
krótkimi rozdziałami jak smagnięcia pogrzebacza. Budzi najpierw zmieszanie,
później niedowierzanie, aż w końcu
rozpacz, jednocześnie nie pozwalając przerwać. Czytając ma się nadzieję, że to
wszystko o czym pisze autor znajdzie swoje dobre zakończenie. Ale tak jak
wartkie, nawarstwiające się wydarzenia nie zwalniają przez całą powieść, tak i na końcu dostajemy
podwójnego shota dodatkowo popitego bimbrem z piwnicy Jasińskich. I
podpalonego.
Chmielewski
zmanipulował mnie do tego stopnia, że w pewnym momencie dotarło do mnie, że nie
dam rady dalej czytać, a po chwili przewracałam następna stronę. Zafascynowana
i oburzona wciąż brnęłam dalej w piekło jakie może się dziać w dowolnym
miejscu, w dowolnym domu. Eskalacja brutalności, niedorzeczność rozwiązań do
jakich posuwał się Jasiński, bezradność dzieciaków, wybory jakich wszyscy
dokonywali i splot nieprawdopodobnych wydarzeń, złożyły się na naprawdę świetną
powieść pomimo niezwykle trudnego tematu jakiego dotyczy.
Książka porusza
głęboko emocjonalnie. Gra na uczuciach tak bardzo, że jak następnym razem usłyszysz znajome krzyki u sąsiadów, z pewnością przystaniesz i się
zastanowisz.
Świetna książka!!! Moje odkrycie tego roku. Chmielewski jest rewelacyjny. Pisałem o tej książce na moim blogu. Zdecydowanie warto przeczytać.
OdpowiedzUsuńDla mnie Michał Chmielewski to człowiek, którego stać na to żeby zdobyć w przyszłości jakąś nagrodę. Facet jest niesamowity. A "Złe" jest "najgorszą" książką jaką czytałem w życiu...
OdpowiedzUsuńNiedawno skończyłem "Zrobiłbym coś złego". Inne. Powiedziałbym, że weselsze. Sporo dowcipu. Ale czytasz i czujesz, że to wszystko się wkrótce rozpier***i... Też mocny tytuł. Łap się jak tylko możesz.
Pamiętam Twoje emocje po przeczytaniu ,,Złe". Trochę po nich zwlekałam z lekturą, teraz już wiem przed czym przestrzegałeś ;) Pewnie sięgnę jeszcze po Chmielewskiego bo również uważam, że tym co pisze zasługuje na to by go zauważyć. Fajnie gdyby pisał więcej ;)
Usuń