Co tam panie w
kosmosie słychać, czyli garść opowiadań weird fiction w wykonaniu niedoścignionego mistrza z
Providence, H.P Lovecrafta i jego
kolegów po piórze.
Na naszym rynku
wykluło się kolejne wydawnictwo- Wydawnictwo IX, które na debiut wybrało opowiadania
Lovecrafta , wcześniej w Polsce nie
wydawane, bądź od dawna nie dostępne. Dodatkowej pikanterii dodaje fakt, że większość zaprezentowanych utworów
została napisana do spółki z kolegami po piórze i mam nieodparte wrażenie, że
wszyscy bawili się równie dobrze, co ja przy lekturze. Żeby jeszcze
uatrakcyjnić tomik (bogowie, ileż dobra w jednym miejscu!), zamieszczono w nim
humorystyczne utwory Ponurego Samotnika z Providence. Nie sposób odmówić sobie
tak wyszukanej, żeby nie powiedzieć- perwersyjnej przyjemności.
Miłośnicy
Lovecrafta doskonale znają jego język, sposób prowadzenia narracji, to jak
roztacza przed nami swoje kosmiczne fantazje ale współwinni popełnionych dzieł,
stanęli na wysokości zadania. Z dużą wprawą i finezją, umiejętnie dostosowali
się do jego stylu na tyle, że niemal zupełnie zatarła się granica między nimi.
Wyłowiłam kilka fragmentów, które zdecydowanie odbiegają od charakteru Mistrza,
jednak ręki nie dałabym sobie za to
uciąć.
To wspaniałe
grono zgotowało czytelnikowi solidną
dawkę kosmicznych wrażeń. Bo jak przystało na rasowe, Lovecraftańskie Wird Fiction, znajdziemy tu motywy fascynacji
śmiercią jak i igrania z nią, oddech nieśmiertelnych istot
z odległych światów, przejścia do obcych wymiarów, bezsens jakichkolwiek ludzkich
działań, kruchość ich życia. Dojmujące
uczucie przerażenia nad marnością człowieka, nad jego istnieniem, który jest
błahym epizodem w obliczu zmienności i
niszczycielskich sił natury, ogromu kosmosu i możliwości czających się w eonach
galaktyk. Pierwotny, kosmiczny strach. To właśnie jest kwintesencja tego tomu.
Pewną osłodą dla
tych czarnych, oślizgłych lęków stanowi rozwiązywanie zagadki- który autor
stworzył dany fragment. Fajna ta żonglerka słowna, fajne śledzenie efektów. Ale
już absolutnym deserem na koniec są komiczne opowiadania. Uśmiechałam się, uśmiechałam, aż
przy ostatniej, nieprawdopodobnej , karkołomnej wręcz komedii zwyczajnie wyłam
ze śmiechu. Takie nagromadzenie ironii, absurdu i celności spostrzeżeń to
prawdziwa bomba. Szczególnie, że H.P do wesołków nie należał.
Można by
się silić na górnolotne pochwały, wyszukane powody dla, których warto
przeczytać ów zbiór ale po co? Książka doskonale broni się sama. Więc jak?
Gotowi na wezwanie z innego świata?
Dawno autora nie czytałem, to już kilka lat. A pamiętam że wyznaczał on kierunek rozwoju mojej wyobraźni w młodości. Nawet nie wiedziałem, że wydaje się coś nowego jego pióra.
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię do niego wracać. Na wyobraźnię działa niezmiennie, a na to wydanie ostrzyłam sobie ząbki jak tylko się dowiedziałam, że powstanie. Świetna sprawa :)
Usuń