Nikt nie potrafi zakrzywiać czasoprzestrzeni tak, jak robi
to Gaiman. Ze skrawków dziecięcych wspomnień i lęków, buduje światy, które
łączą ukryte drzwi, tajemnicze korytarze i magiczne lustra. Spowija swoją
historię dawką strachu i obaw ale dorzuca też szczyptę przestrogi.
Pokazuje nam, że czasem lepiej zostawić w spokoju drzwi, które nie chcą się
otworzyć, tak jak niektóre marzenia, lepiej zostawić nie spełnione.
Dość krótka ale niezwykle wciągająca mini powieść o dziewczynce, która za wszelką cenę stara się wzbudzić zainteresowanie własnych rodziców. Młody czytelnik natychmiast dostrzeże zachowania własnych rodziców- ileż to razy zdarzyło się mamie czy tacie odpowiadać na pytanie, nie odwracając wzroku od monitorów? Ileż razy rodzic zignorował informację, tak istotną dla dziecka? Ile czasu to dziecko spędzało w samotności, zastanawiające się czy nie lepiej, by to wszystko co je otacza zniknęło? Koralina znalazła sposób- a raczej ktoś wykorzystał jej chęć do tej zmiany, i przeniosła się tam, gdzie wszystko zdawało się spełnieniem najskrytszych snów, rozkoszne, cukierkowe. Czy na pewno jednak ten sielankowy świat nie miał wad? Czy nie był jeszcze gorszy od tego, co dziewczynka tak dobrze znała? I do czego ta cicha dziewczynka będzie w stanie się posunąć, by odzyskać to, co tak łatwo mogło rozpuścić się w niebycie?
Czytając książkę z córką, świetnie się bawiłyśmy. Mogłyśmy sobie opowiedzieć o podobieństwach z życia Koraliny do naszego. Wspólnie krzyczałyśmy ,,o fuuuu” albo ,,o nieeee”, kiedy emocje
Dość krótka ale niezwykle wciągająca mini powieść o dziewczynce, która za wszelką cenę stara się wzbudzić zainteresowanie własnych rodziców. Młody czytelnik natychmiast dostrzeże zachowania własnych rodziców- ileż to razy zdarzyło się mamie czy tacie odpowiadać na pytanie, nie odwracając wzroku od monitorów? Ileż razy rodzic zignorował informację, tak istotną dla dziecka? Ile czasu to dziecko spędzało w samotności, zastanawiające się czy nie lepiej, by to wszystko co je otacza zniknęło? Koralina znalazła sposób- a raczej ktoś wykorzystał jej chęć do tej zmiany, i przeniosła się tam, gdzie wszystko zdawało się spełnieniem najskrytszych snów, rozkoszne, cukierkowe. Czy na pewno jednak ten sielankowy świat nie miał wad? Czy nie był jeszcze gorszy od tego, co dziewczynka tak dobrze znała? I do czego ta cicha dziewczynka będzie w stanie się posunąć, by odzyskać to, co tak łatwo mogło rozpuścić się w niebycie?
Czytając książkę z córką, świetnie się bawiłyśmy. Mogłyśmy sobie opowiedzieć o podobieństwach z życia Koraliny do naszego. Wspólnie krzyczałyśmy ,,o fuuuu” albo ,,o nieeee”, kiedy emocje
pikowały w górę. Autor
sprawnie budował mroczną otoczkę, był moment, kiedy na chwilę
musiałyśmy
przerwać. Wizja spotworniałego taty nr2 , pełzającego w ciemnościach piwnicy,
była
trochę dramatyczna dla 9latki ;) Ale najważniejszy był efekt końcowy.
Słynne zwycięstwo dobra nad
złem, pochwała odwagi i nasze lekko wilgotne oczy.
Ale czasem i superherosi mają oczy w mokrych
miejscach, więc tym się absolutnie
nie przejmujemy!
Co mi bardzo mocno zgrzytało? Wręcz mnie drażniło. Brak empatii u
rodziców, mechaniczne
zachowania to
jedno, ale Koralina zdawała się być podobnym stworzeniem. Takie młode emo
żywiące się jedynie mrożonkami. Odizolowana, z mroczną duszą, wyprana z emocji.
Po lekturze
obejrzeliśmy film i tutaj rola Koraliny była zupełnie inna. Tutaj
żyła, była bardziej realna, wzbudzała
ciepłe uczucia. Być może Gaiman chciał pokazać,
że cała rodzina trwała w emocjonalnym letargu,
że wszyscy potrzebowali wstrząsu
by na nowo odkryć świat i przede wszystkim siebie. Może.
Dla mnie jednak to
było zbyt nie naturalne żeby dziecko zachowywało się w ten sposób.
Podsumowując- osobliwa, momentami makabryczna, mroczna ale
jednocześnie
mocno wciągająca opowieść na miarę ,,Alicji w Karinie czarów” . Dla
dzieci dość mocna, dla
dorosłych- przypomnienie dawnych lęków, nostalgiczne
wspomnienie tych nocy, gdy kołdra na
głowie chroniła przed potworami….
Dostałem na Boże Narodzenie ''Cmentarną Księgę'' Gailmana. Męczyłem nieprawdopodobnie i... nie domęczyłem... Lubię czasem zabrać się za coś lekkiego (uwielbiam Pana Samochodzika) czy śmignąć gdzieś z Pilipiukiem. Ale kurcze... pokonał mnie ten tytuł kompletnie:-). Inna sprawa, że pojęcia bladego nie miałem że jest to literatura dla dzieci;-)
OdpowiedzUsuń