Cykl napisany ponad sto lat temu,
a wciąż zachwyca i pobudza wyobraźnię. Nie wyobrażam sobie literatury s-f bez
Julesa Verne, H.G Wellsa, Lema i Żuławskiego właśnie. Tę podróż na Księżyc
odbywam co jakiś czas, od wielu, wielu już lat i polecam również innym .Bo
pomimo upodobań autora do podniosłego
stylu, archaizmów, opisów urządzeń czy
spostrzeżeń, które dziś mogą wręcz śmieszyć, jest to lektura doskonała i
wciągająca. Obserwujemy tu nie tylko starcie człowieka z siłami natury,
pokonywanie barier, to również opowieść o zmaganiach człowieka z samym sobą, o
nurcie życia, który nijak nie daje się obłaskawić ani poznać.
Pierwsza część to ,,Na srebrnym globie”. Najbardziej chyba
znana część, a przez mnie osobiście, najbardziej zaczytana. Mnóstwo podobieństw do twórczości Verne, a
jednocześnie wyróżniająca się ogromną ilością informacji naukowych, lub takich,
za jakie miały uchodzić. Spora część jest dziś nie aktualna, część została
rewelacyjnie podmalowana przez samego
autora, a część to po prostu fantastyczne bajania, które nie mogły okazać się
prawdziwe. Czy to umniejsza powieści? Dziś mamy ogromną wiedzę na temat
kosmosu, lotów okołoziemskich, a mimo to bawimy się tworzeniem fikcyjnych
wydarzeń, jakie mogłyby się wydarzyć w przestrzeni kosmicznej. Za sto lat,
kolejne pokolenie będzie patrzyło na nasz dorobek z podobnym nastawieniem, jak
my odbieramy Żuławskiego.
Do całej tej konstrukcji dochodzą
jeszcze filozoficzne rozmyślania na temat człowieczych zachowań i moralności. Co stanie się z ludzkością, jeśli
miałaby możność zacząć wszystko od początku? Czy z wiedzą, którą przywieźli na
obcy glob, doświadczeniem i mądrością, stworzą prężną, doskonałą cywilizację? Czy
po wojnach, niedoskonałych rządach i ustrojach, poznanych na Ziemi, będą z
determinacją budować inny, lepszy świat? Czy nowo wyrastające pokolenie będzie
umiało zrozumieć słowa i przesłanie tych, którzy z Ziemi przybyli? Żuławski
kreśli pesymistyczną wizję tworzenia się nowej religii tam, gdzie miała rozwijać
się nauka. Z rosnącym przerażeniem patrzymy, jak na nowo powstaje fanatyzm, jak
brak zrozumienia każe wierzyć w wymyślone teorie, jak zachowanie dorosłych
wypacza młode umysły, jak dobre chęci wyrządzają odwrotny skutek. Trudno
zrozumieć, że ta nowa okazja staje się jedynie powodem do powielenia starych
błędów, wynikającej z naszej niedoskonałości. Niejako przy okazji, dostajemy tu
wspaniałe studium psychologiczne głównych postaci. Widzimy ich coraz
trudniejsze relacje, konflikty i agresję. Jak mieliby kontynuować misję, kiedy
do ich świadomości dociera straszna prawda, że nie będzie im dane wrócić na rodzimą
planetę? I czy można się dziwić decyzjom, które musieli podejmować?
Druga część, ,,Zwycięzca”,
pozwala czytelnikowi mieć nadzieję, na optymistyczny rozwój wydarzeń.
Opuszczony lud księżycowy, zostaje nawiedzony przez zapowiedzianego Zbawcę.
Czytelnik nabiera mocno oddechu, myśląc, że po latach, ktoś naprostuje to
skarlałe plemię. Nic bardziej mylnego. W trakcie lektury doznajemy coraz
głębszego smutku, że oto człowiek pomimo izolacji, wyrwania ze swego
naturalnego środowiska , wytworzył kasty społeczne, system pełen
niedoskonałości. Niegodziwość i zawiść
przyszła za nim przez pustkę kosmosu. Przytargał ze sobą zdolność do
kreowania wyimaginowanych bóstw, tworzenia religii na zlepku wspomnień z dawnych czasów.
Oczywiście samo przybycie Zwycięzcy wywołuje skrajne reakcje- z jednej strony nabożny
podziw, że oto jest, że teraz to już będzie tylko dobrze; a z drugiej bunt i
podejrzliwość, no bo jak to? Po tylu latach? Z Ziemi?! No dajcie spokój,
przecież nikt już nie wierzy w te bajki, jakoby na Ziemi istniało jakiekolwiek życie!
Cały tom jest wyraźnym nawiązaniem do doktryn i dogmatów
chrześcijańskich. Autor daje pstryczka w nos, pokazując jak łatwo jest mamić wierny
lud, jak szybko powstają rysy i pęknięcia na linii Państwo - Kościół, a z
drugiej strony, jak dalece może się
posunąć frakcja nie wierząca. Również zakończenie daje nam ewidentne nawiązania
do ewangelii- dzieje Zwycięzcy, spisane
z różnych perspektyw.
Ponadto ta część, nie jest już
tak mocno naszpikowana opisami technologii i nauki, a bardziej filozofią i studium
kształtowania się społeczeństwa. Tutaj całą
cywilizację moglibyśmy umieścić w dowolnym miejscu świata (i nie mam tu
na myśli TYLKO Ziemi), a i tak widzielibyśmy przesłanie i nawiązanie do którego
pił autor. Wniosek po przeczytaniu mam tylko jeden .Kochamy Mesjaszy dopóki się
o nich wieszczy, dopóki nie pojawią się w naszym życiu. W momencie kiedy stają
się realni, obecni, nie jesteśmy w stanie tego udźwignąć. Głównie o tym jest ta część cyklu, a jej
zakończenie płynnie przenosi nas do kolejnej.
,,Stara Ziemia” przemieszcza nas z powrotem na rodzimą planetę, a tocząca
się akcja jest równoczesna z wydarzeniami części drugiej. Znajdujemy się na
przełomie XXIX i XXX wieku, który autor usilnie stara
się zabarwić w duchu s-f, a mimo to, czytelnik widzi stroje z epoki,
niedorobioną heroinę, fantastyczne
ustrojstwa zdają się wręcz śmieszyć. Nie na tym jednak skupia się pomysł. Tutaj
mamy Europę zbitą w jeden, zjednoczony
twór. Ustrój panujący jest tradycyjną utopią- owszem, nie ma głodu, wojen,
każdy ma dach nad głową. Ale jak każda utopia, ta również ma wady. Tutaj
powstały zróżnicowane kasty ale nie pod względem finansowym .Tutaj mamy z
jednej strony masy pozbawione możliwości nauki i pogłębiania wiedzy, odseparowane od sztuki,
karlejące niczym te, pozostawione na księżycu; a po drugiej stronie klasę
,,mędrców”, do których zaczyna docierać , ze znowu poszliśmy w złą stronę.
Naturalnym biegiem rzeczy jest rewolucja. Ale jakże inna jest to rewolucja! Jak
dociec gdzie jest granica między nauką, a wiarą, jak wybalansować miedzy
pragmatycznością, a duchowością? I czy ostatecznie da się odpowiedzieć na to
pytanie? Ile jeszcze ustrojów politycznych musi przerobić rasa ludzka by znaleźć ten właściwy? I czy
takowy w ogóle istnieje?
Najmniej
znana część, wymagająca najwięcej skupienia, zrozumienia, że wciąż jesteśmy na
drodze do obalenia kolejnego mitu, rozpoczęcia kolejnej rewolucji…
Zainteresowałem się, mam nadzieję, że znajdę kiedyś czas na tę lekturę. No i przede wszystkim same książki. :D
OdpowiedzUsuńDopisuję więc do mojej listy, moje klimaty! :D
Pozdrawiam jeżowo
Nikodem z https://zaczytanejeze.blogspot.com/