Demony minionej wojny wciąż budzą w nas
niepokój i grozę. Wracając do cieni tamtych dni, nasza wyobraźnia pracuje na
najwyższych obrotach, podsuwa nam obrazy okrucieństwa, barbarzyństwa, czyny tak
dalece odległe od czynów ludzkich, że nie sposób się z nimi pogodzić. Łukasz Henel
chętnie sięga po ową tematykę i snuje swoje opowieści z coraz większym
rozmachem. Wykorzystuje grozę rzeczywistych
i wymyślonych zdarzeń, istniejącym wówczas postaciom rysuje własne biografie,
wszystko to okraszając legendami i
tajemnicami. Wcześniej miałam przyjemność zapoznać się z jego twórczością w
powieści ,,Podziemne Miasto” (pewnie pojawi się notka i na ten temat) i już tam
bardzo mi się spodobało splatanie teraźniejszości z historią i dodawanie
elementu nadprzyrodzonego. Daje to świetne doznania czytelnicze, aczkolwiek
czegoś tam jeszcze brakowało. Natomiast tutaj zdecydowanie widać, że autor
ewoluuje, robi postępy, sprawił, że zamiast spać późną nocą, powtarzałam legendarne ,,jeszcze kilka stron”.
,,Demon” to opowieść po części o niemieckim
zbrodniarzu Hubertusie Strugholdzie – rzeczywistym lekarzu i naukowcu, który w
czasie wojny prowadził badania nad wpływem areonautyki na organizm człowieka. Po wojnie nie zdołano
udowodnić jego win i wyjechał do USA, gdzie był cenionym naukowcem, a jego badania znacznie przyczyniły
się do amerykańskiego podboju kosmosu.
Nigdy nie przyznał się do zarzucanych mu zbrodni, nie zdradził też w
którym miejscu dokładnie prowadził swój instytut w czasie wojny. Henel
umieszcza więc Strugholda w schronisku
,,Wilczyca” w okolicach Wałbrzycha i na tej podstawie buduje fascynującą
opowieść.
Pierwszy rozdział opisuje wstrząsającą
masakrę, gdzie policjant Lamberg traci swoją rodzinę. Sceny są drastyczne,
niepokojące, czytelnik pragnie natychmiast dowiedzieć się jaki zwyrodnialec
może dokonać tak podłego czynu, zastanawia się jaka kara mogłaby powetować
śmierć tak wielu ofiar. Jednak autor
przenosi nas wstecz i przedstawia kolejnego bohatera- Piołuna. Schorowanego i
zmęczonego człowieka, który stracił sens życia, zatracił się w alkoholizmie,
dopuścił do tego, że odeszła od niego
żona i córka. Szukając jakiegoś zajęcia
trafia do schroniska, w którym wszystko się zmieni. Znajduje w piwnicy
pamiętnik Strugholda, poznaje również legendę powtarzaną przez okolicznych
mieszkańców i powoli zaczyna dostrzegać, że rzeczywistość to nie tylko to, co
możemy dostrzec, dotknąć i posmakować. Rzeczywistość stanowią też echa
minionych dni, wydarzenia, które odcisnęły piętno na tym co teraz, a bajania
wieśniaków to nie tylko strach przed niewiadomym.
Lamberg i Piołun to główni bohaterowie
powieści, ale spotkamy tu tez inne, ciekawe postacie, które w większości wywołają u nas przyjazne odczucia- Plichta z
ciekawym doświadczeniem i bagażem wspomnień o dziadku (bardzo istotnych zresztą dla całej historii). Proboszcz, który pomimo
szczerych chęci i gorącego serca nie radzi sobie zbyt dobrze z obecną sytuacją.
Policjanci, którzy wzbudzają sympatię i nawet uśmiech, a po tym co ich spotyka-
smutek i żal. Nawet rodzina, którą Henel opisuje aby przedstawić pewne wydarzenie
i zdaje się, że już do niej nie wróci, a jednak wraca, czym absolutnie mnie
zaskoczył. Mnóstwo postaci, z jednoczesnym zachowaniem przestrzeni, nie
odczuwamy natłoku, wszystko jest klarowne i czytelne. Na brak doznań, demonicznych postaci, zjaw i
zagadkowych zjawisk, wątków historycznych również nie można narzekać. Nie ma tu
przeładowania, zbędnego rozpisywania się, a całość pięknie się ze sobą zazębia.
Jest tu wszystko, czego potrzeba do dobrej lektury.
Każdy kto był w górach, wie jak urocze mgły
snujące się łagodnie mogą szybko zmienić
się w niepokojące kłębowisko wrogich cieni, kiedy mamy wrażenie, że wiatr nagle
zaczyna wyć i zawodzić, a na linii drzew
dostrzegamy postacie, których jeszcze przed chwilą tam nie było.
Gorączkowo przypominamy sobie o mitach zasłyszanych od miejscowych i mimo
wszystko nasz krok przyspiesza. W takich właśnie okolicznościach autor snuję tą
historię, sprawiając, że niemal słyszymy
chrzęst kamieni pod stopami, wycie hmmm….wilka? A także poruszony nie wiedzieć
czyją ręką dzwon w cmentarnej kaplicy.
Prowadzi nas umiejętnie przez tajemnice i kiedy jesteśmy już absolutnie
pewni, że wiemy co się wydarzy, następuje zwrot jakiego się nie spodziewamy. Dostajemy
przestrogę, że ludzkie pragnienia mogą nas odrzeć z własnego jestestwa, że za
żadną cenę nie powinniśmy pragnąć tego, co mógłby sprawić sam Bóg i nigdy nie
powinniśmy podążać za szeptami, które czasem słyszymy w środku nocy…
Kusi mnie nabyć czym prędzej (co niewątpliwie uczynię wraz z "Domem na wyrębach 2") ale trochę ciężko mi się powstrzymać w dobie tego, że tyle zacnych B-klas pojawia się w sprzedaży;D...
OdpowiedzUsuńZupełnie serio, sądząc po opiniach to szykuje się absolutna topka roku. Nie spotkałem się jeszcze z opinią na minus:). W tym miesiącu niewątpliwie nabędę;).
Pozdrawiam
morrison/Dawid
U mnie Darda jeszcze z jedynką czeka, aż wstyd się przyznać ;)
UsuńCo do samych dobrych opinii- trochę przewrotnie czekam, czego się dopatrzy recenzent, któremu się jednak nie spodoba :D
Wczoraj dałem wpis na Twój blog i ledwo skończyłem i zamówiłem;)... No nie da rady się powstrzymać;)...
UsuńW kolejce Demon u mnie będzie zapewne gdzieś daleko więc moja recenzja będzie gdzieś pod koniec życia;). Tym bardziej, że wstyd bo ja pomimo posiadania trzech poprzednich pozycji Pana Henela, nie czytałem jeszcze żadnej:/.
Na Dardę jestem nagrzany jak piec bez termostatu;).
Odnośnie recenzji to właśnie kończę czytać "Pełzającą". I wiesz co? Chyba brak mi jest słów aby opisać co tam się wyprawia;).
Oj teraz taki wysyp fajnych tytułów, że człowiek bankrutuje. A na półkach też czeka sporo zaległości. Także wiem o czym mowa ;) ,,Pełzającą" na razie odpuściłam bo te biologiczno- helmintologiczne opowieści są trochę dalej na mojej liście. Ale wiadomo ,,na razie" :D
UsuńTo jest najbardziej uciążliwe - właśnie to nieustanne domawianie książek pomimo nieprzejednanej ilości nieprzeczytanych tytułów na półkach;). Nawet kiedy skończyłem pisać do Ciebie ostatnio do zamówienia poszedł "Dom na wyrębach", "Demon" i "Zły";). Szczególnie na "złego" czekam strasznie:). Mam nadzieję, że zepsuje mi głowę jak "Dziewczyna z sąsiedztwa";). Na dodatek ostatnio doszła mi "Droga do piekła" i jeszcze czekam na dwie pozycje z "Domu horroru"... Jak żyć Panie Premierze, jak żyć;)...? To kupowanie tych książek to na bank wina Tuska;D.
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń