Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mroczne. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mroczne. Pokaż wszystkie posty

piątek, 24 marca 2023

,,Ćmy i ludzie" Mariusz Wojteczek

 


,,Ale ludziom nigdy nie wystarcza swoboda własnej egzystencji. Im zawsze zależy na dominacji. Na przejęciu kontroli, podporządkowaniu." 

piątek, 15 września 2017

,,Słowiańskie koszmary" -antologia słowiańskiej grozy

   Po  ,,Krwi zapomnianych bogów” doczekaliśmy się drugiej odsłony słowiańskiego horroru. Tym razem poprzeczka została podniesiona mooocno do góry  i tak jak wcześniej mieliśmy świetne opowiadania, tak tym razem autorzy po prostu porwali pomysłami i doskonałym wyczuciem tematu.




niedziela, 27 sierpnia 2017

,,On" Łukasz Henel

   Kolejna moja opinia i znowu Henel. No cóż. Nie będę ukrywać, że mnie facet uwiódł. Brnę więc w jego twórczość i chociaż sięgam po książki coraz starsze- czyli w odwrotnej kolejności niż powstawały, wciąż czuję magię jego twórczości. Widać, oczywiście, coraz lepszy warsztat, bardziej rozbudowane wątki, ale widać też styl, który jest ,,Henelowski" i który bardzo mi się podoba. Peany odśpiewane. Lecimy.



piątek, 17 marca 2017

Nie ma wędrowca

,,Nie ma wędrowca"
Wojciech Gunia



   Prawdziwą przyjemnością jest już samo trzymanie tej książki. Bardzo klimatyczna okładka, działająca na wyobraźnię, wykonana przez Kaję Kasprowicz zachęca do zapoznania się z tą powieścią. Paweł Mateja napisał ,,długo się nie otrząśniecie" i zapewniam, że tak właśnie będzie. To nie jest horror straszący duchami, potworami czy zombiakami. To horror straszący nas tym co nieuniknione, tym czym sami jesteśmy. Jest pełen smutku i goryczy, pobudza wrażliwość emocjonalną czytelnika jak i zmusza do rozważań  nad sensem istnienia, nad odpowiedzialnością za swoje czyny.
   Główny, bezimienny bohater, który jest narratorem tej powieści przybywa do małej miejscowości. Przypadkowo znajduje pracę  jako stróż w tartaku. Jego osobowość jest przedstawiona w taki sposób, że od razu wzbudza sympatię. Widać, że lubi samotność, że niesie ze sobą jakiś balast, a jednocześnie dość szybko nawiązuje kontakty. W trakcie wykonywania swoich obowiązków dowiaduje się o swoim poprzedniku. Roszczuk był starszym mężczyzną, który zmarł w czasie mrozów. Nikt nie znał go na tyle blisko by wiedzieć kim na prawdę był. Nasz bohater zupełnie przypadkowo poznaje jego niesamowitą historię. Styka się z wydarzeniami, które wstrząsają i wywołują ciekawość, budzą niepokój ale i współczucie. W przedziwny sposób ból, którego zaznawał staruszek, koił jego własny, dawał szansę na rodzaj odkupienia po tym, co stało się dawno temu.
   Nie chcę zdradzać zbyt wielu szczegółów by nie psuć lektury, mogę jedynie zapewnić, że znajdziecie tu olbrzymi ładunek emocjonalny. Powieść jest napisana barwnym, sugestywnym językiem, czyta się z przyjemnością, hipnotyzuje i wciąga, Z każdą kolejną stroną, można odczuć chłód, niemalże poczuć płatki śniegu na skórze i mroźne podmuchy wiatru. Realność bohaterów podkreślają dialogi, które często są wulgarne, takie właśnie jak wiele rozmów ciężko pracujących mężczyzn, żyjących w trudnych warunkach. Wątek nadprzyrodzony dzieje się gdzieś w tle. Na pierwszym planie są ludzkie tragedie i potworne zbrodnie, szukanie odpowiedzi na pytania kim jesteśmy, jaki jest cel naszego istnienia i nadawania sensu wszystkiemu co robimy. Sporo filozoficznych rozważań i prób odpowiedzi. Wszystkie wątki w moim odczuciu są wyśmienicie zbalansowane i odpowiednio podane.
  Przy dość niewielkiej objętości powieści, dostarczyła intensywnych wrażeń i na długo zapadła w pamięć. Dopiero po jej zakończeniu można zrozumieć znaczenie tytułu. Może powinnam powiedzieć ,,spróbować zrozumieć" bo ostateczne zrozumienie zdaje się być wciąż poza naszym zasięgiem...

sobota, 11 marca 2017

Sen, brat śmierci

,,Sen, brat śmierci"
Grzegorz Gajek





   Autor zachęcił mnie do lektury już swoim wstępem. Lubię noc, tę ciszę i magiczne cienie, to jak dom skrzypi i światło latarni omiata nikłym blaskiem ściany kuchni. Jeśli jeszcze świeci księżyc- nic, tylko chłonę. A sny? Sny kiedy już nadejdą kreują inny świat, przestrzeń dla odmiennych doznań. Od rzeczywistości dzieli je granica zwiewna jak pajęczyna.  I taki właśnie jest ten zbiór- ponura prawda przeplata się z baśniowością, to co wydaje się prawdziwe i namacalne w rzeczywistości jest ułudą i na odwrót.
W tomiku jest jedenaście opowieści o różnym natężeniu ,,dziwności". Nie sposób nie myśleć o nich jak o snach ze względu na przewrotność, na budowanie porządku, który za chwilę wali się ale nie w gruzy, tylko tworzy nowe obrazy. Już pierwsze opowiadanie utwierdza mnie w tym przekonaniu. Znacie to uczucie gdy wydaje się wam, że gdzieś błądzicie, że przechodzicie z jednego pomieszczenia do innego, mijacie ciąg korytarzy, widzicie dziwne przedmioty i sytuacje? Taka właśnie jest ta opowieść. Nic, tylko zapisany sen.
   Są też opowieści, które nie koniecznie muszą być sennym majakiem. I te budziły niepokój na zupełnie innej płaszczyźnie. Czy narkoman śniący o składaniu ofiary, jest zdolny zupełnie nieświadomie ją złożyć?  Czy umierając zmierzamy do nieba, piekła, czy jeszcze innego miejsca? I czy zachowujemy jeszcze wtedy wspomnienia tego kim byliśmy? Tutaj mamy właśnie jedno opowiadanie utrzymane w konwencji ,,nie wie, że umarł". Mamy i takie, które pokazuje jak nasze własne demony i lęki mogą się przedostać do realnego świata, przysłaniając nam prawdziwy obraz rzeczywistości.
   Osobiście najbardziej spodobał mi się ,,Wurdałak". Opowiadanie napisane w formie listu- odpowiedzi do poprzedniego opowiadania. Rzecz miała się dziać w roku 1517 na ziemiach polskich. Pięknie zarysowana historia kraju, świetne opisy przyrody jak i ludzi. Opis charakternych Polaków niezwykle trafny. I te wojenki, polowania i zabobony, i chęć do trunków. Ach! I gdzieś w tym wszystkim zaczyna się dziać rzecz niesłychana, z lękami i gusłami, z ukrytymi potworami. Pokusiłabym się tutaj o porównanie do Gaimana. Poczułam ten sam klimat, z ta różnicą, że ten nakreślony przez Gajka jest nasz, swojski, tak przyjemny w odbiorze, że po skończeniu czułam niedosyt.
   Szczerze polecam tym czytelnikom, którzy gustują w zwariowanych fabułach, gdzie nie obowiązują żadne ramy. Gdzie granice są płynne i plastyczne, a autor wodzi nas na manowce.Zwodzi nas,  czy to sen jeszcze czy rzeczywistość wirtualna, a może zwyczajne majaki wariata.
 

czwartek, 9 marca 2017

Nienasycony

,,Nienasycony"
Łukasz Radecki



Debiut powstałego właśnie wydawnictwa Phantom Books. Sama nazwa na pewno wielu z was kojarzy się od razu z kultowym Phantom Press i z pewnością wielu z was właśnie od tego wydawnictwa zaczynało przygodę z horrorami. Mnie to cieszy szczególnie bo pokazuje, że groza polska jednak istnieje. I ma się ostatnio całkiem dobrze.
  ,,Nienasycony" jest świetnym przykładem na to, że groza kat.B w rodzimej odsłonie, może być fajną rozrywką. Radecki już od pierwszej strony pokazuje, że jest to możliwe. W małej wsi pewien młokos zostaje porzucony przez dziewczynę i jedyne co jest w stanie czuć to żądza zemsty. Jak wiadomo, młode umysły nie do końca myślą racjonalnie, ponadto swą zapalczywością szybko zarażają rówieśników. Tak więc chłopak prosi o wparcie przyjaciół i razem wpadają na nienajlepszy pomysł uwolnienia demona, który miałby ukarać niewdzięczną dziewczynę. Przeprowadzony rytuał wydaje się dawać im władzę nad  jego działaniami. Niestety. Prawda zmieni ich życia na zawsze.
  Fabuła jest prowadzona w taki sposób, że z czasów współczesnych, możemy zerknąć w przeszłość. W czasy gdy Zakon Krzyżacki miał się całkiem dobrze i toczył swoje zwycięskie walki. Ale za powodzeniem tych walk nie stało tylko męstwo i chwała Boża, o nie...
   Wątek ,,historyczny" jest skonstruowany bardzo obrazowo i wiarygodnie, czytałam z przyjemnością i uznaniem dla autora, chociaż wątek współczesny oferował znacznie więcej krwawych scen w mojej ocenie. Ale ta różnica wcale nie wpłynęła na spójną całość. Opowieść  jest podana w ten sposób, że czyta się gładko i z przyjemnością. Lekki niedosyt pozostawił we mnie potencjał Nienasyconego. Niektóre sceny aż się prosiły by pokazać jego prawdziwą moc. No chyba, że to było celowe posunięcie. Dostaliśmy opis potwornego bytu, strachu i przerażenia jakie siał wokół siebie i resztę powinniśmy sobie dopowiedzieć. Być może. Ja akurat lubię takie otwarte scenariusze, więc kupuję. Tym bardziej, że zakończenie pozostawiło nas z ogromnym polem do popisu by wykreować swoje własne.
   Nie byłabym sobą gdybym się czegoś nie uczepiła. Tak już mam. Styl i słownictwo nie sprawiły większego problemu przy czytaniu. Wychwyciłam tylko jeden błąd logiczny i jedno zdanie potworek, ale biorąc pod uwagę całość- przymknęłam oko.
   Polecam zdecydowanie. Krótko, gładko, treściwie. No i oczywiście wypatruję kolejnych publikacji.

sobota, 25 lutego 2017

Demonolodzy

,,Ed i Lorraine Warren. Demonolodzy"
Gerald Britte


    Każdy kto chociaż trochę interesuje się zjawiskami nadprzyrodzonymi, bądź zwyczajnie lubi horrory na pewno zna takie tytuły jak ,,Obecność", ,,Udręczeni" czy ,,Amityville". Jako, że do powstania tych filmów posłużyły prawdziwe wydarzenia, w których w różny sposób uczestniczyli p. Warrenowie polowałam na tą książkę od kiedy dowiedziałam się o jej wydaniu. Liczyłam na wyjaśnienia, bądź rzetelne informacje udzielone, jakby nie patrzeć przez fachowców. Srodze się zawiodłam gdy dostałam zlepek informacji, które zna każdy, kto obejrzał ,,Omen" czy ,,Egzorcystę". Banalne powtórzenia, unikanie odpowiedzi i lawirowanie, ślizganie się po temacie jak po tafli lodu. Uogólnianie, opisywanie zjaw i duchów w sposób niemalże infantylny. Są zasady, których demony złamać nie mogę ale w dalszej części widzimy, że jednak je łamią- bez wyjaśnienia. Brak jakichkolwiek danych, przekonywujących dowodów, które przecież Warrenowie zbierali, dogłębnie badając każdą sprawę. Po kimś, kto jako jedyny współpracował z Watykanem- no przepraszam bardzo, ale spodziewałam się odrobinę więcej.
   Oczywiście biorę pod uwagę to, że wyjawienie każdej tajemnicy mogłoby nieść ze sobą zagrożenie czy katastrofalne skutki. Ale tu nawet sposób narracji był jakby ,,od niechcenia". Gubienie wątków, chaotyczne opisy, wywoływały wręcz ból głowy. Przykładem, który irytował przez całą treść było opisanie i rozróżnienie ducha ludzkiego od demonicznego, a potem zamiennie nazywanie ,,demonem" lub ,,duchem" bez względu na to, którym był bytem. Ponadto śmieszące opisy gdy np. egzorcyzmowana istota krzyczy ,,o mój Boże".
   Dla mnie książka zawierała informacje, które w większości były mi znane. Napisana prosto, wręcz naiwnie. Czytadełko do odhaczenia. Myślę, że dla osób, które nie mają takiego zasobu wiedzy może to być lektura dostarczająca dreszczyku emocji albo i grozy ale też przestrzegająca przed zabawami z ,,drugą stroną".
   Być może oczekiwałam czegoś w zupełnie innym kształcie, chciałam by drzwi zostały uchylone troszkę bardziej. Niemniej jednak Samych Warrenów nie przestałam darzyć sympatią. Trzeba mieć ogromną wiarę by całe swoje życie podporządkować jednej sprawie. I chociaż wiele już powiedziano na ich temat- dobrego i złego, mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto bardziej profesjonalnie przedstawi światu ich pracę.

piątek, 10 lutego 2017

Czarny anioł

,,Czarny anioł"
Graham Masterton




       Masterton jest pisarzem, który kształtował moją wyobraźnię na początku przygody z horrorem. Jego opowieści snują się przyjemnie, szybko czytają i budują klimat strachu. Ładnych kilka lat wstecz zachwycałam się każdą jego książką. Czasem wracam jeszcze by odkurzyć, zasmakować tego, co kiedyś mnie poruszało. I być może dlatego, że są to z reguły powtórki, moje wrażenia przy odbiorze są już stępiałe, nie buzują radośnie jak mentos w coli ale coś tam jeszcze całkiem dobrze działa. Tak właśnie było i tym razem.
    Pierwsze sceny to budząca ogromny niepokój i niedowierzanie, scena mordowania całej rodziny. Gdyby w dalszej części klimat emocji utrzymywał się chociaż częściowo na takim poziomie to byłaby to przyzwoita lektura. Zadziałało by gdyby trochę tego ,,pieprzyku" było w dalszej treści.
             Sprawą zabójstwa zajmuje się policjant, który bardzo szybko odkrywa, że sprawca jest tylko posłańcem, a osoby, które również biorą w tym udział, pochodzą z wpływowych środowisk, również z policji. Sam doznaje dziwnych zdarzeń, staje w obliczu utraty własnej rodziny, kariery i życia. Przy okazji poznaje tajemnice skrywane przez własnych rodziców. Wszystko jest zabarwione odrobiną czarnego humoru, sposób w jaki unicestwiono demona jest wręcz infantylny, a koniec następuje zaskakująco szybko. Postacie tworzone przez autora nie są płaskie i bezbarwne, ale nie są też zbytnio skomplikowane psychologicznie.
      Konstrukcja jak to u Mastertona- całkiem dobry kryminał, w którym podejrzany jest zawsze nadnaturalną kreaturą, udającą się w ostatniej chwili unicestwić. Ale czy na pewno kończy się to dobrze?
   Lekka lektura na dwa wieczory, którą wypada znać.

poniedziałek, 6 lutego 2017

Opowieści Niesamowite

,,Opowieści Niesamowite"
Edgar Allan Poe




      Są takie książki do których wciąż wracam. Które lubię za klimat i esencję tego, czego brak dzisiejszym wydaniom. Jeśli to jeszcze jest książka z biblioteki- pachnąca tym specyficznym zapachem, który znają wszyscy bibliofile świata- zatapianie się w  magicznym świecie jest czystą przyjemnością. Tak jest i z tą pozycją.
    Edgar Allan Poe wciąż jest dla mnie fascynującym romantykiem, który żył krótko, lecz bardzo intensywnie. Chociaż jego twórczość cieszyła się uznaniem, prawdziwą sławą okrył sie dopiero po śmierci. Protoplasta noweli kryminalnej oraz science fiction.Stał się natchnieniem dla Lovecrafta, Dostojewskiego, Conan Doyla, Juliusza Verna, Kinga. Za wszelką cenę starał się wyrwać z utartych, literackich szlaków, otwierał okno do przyszłości.
      Autor tego tomiku pisze z finezją,  eleganckim stylem, z widoczną przebogatą wyobraźnią. Trudno jednak porównać tą twórczość, z tym co mamy teraz na półkach. Ten styl trzeba lubić, by czerpać z niego przyjemność. Zrozumieć, że konstrukcja była o wiele prostsza, a mroczna i posępna aura ma zupełnie inny odcień. Trzeba docenić ten barokowy styl, dostrzec jego urok, zasmakować tego, czym częstował Poe. Styl zdań jakie budował uwodzą i czarują. Pozwolę sobie przytoczyć np ,,och, seraficznie jasna była Ermengarda" , ,,noc była już głęboka, miasto nurzało się w gęstej, wilgotnej mgle, co rychło rzęsistym zakończyła się deszczem". Cudowne...
      Różnorodna tematyka zbioru nie pozwala się nudzić i choć niektóre opowiadania są schematyczne, często przewidywalne to jednak nie psuje nam to odbioru. Kryminał i okultyzm, szaleństwo i ludzkie słabości, choroby i używki, oraz to, co najbardziej grało w duszy Poe- fascynacja śmiercią i lęk przed pochówkiem za życia. Do tego jeszcze odrobina czarnego humoru i groteski.  Czasem przestroga, czasem refleksja.
     Jest to groza, ale zupełnie inna. Wysmakowana i powstała w czasach wiary w wampiry i zombi, strzygi i upiory. Groza, która dała podwaliny dzisiejszemu gatunkowi i jest odbiciem lęków ówczesnych twórców.  Dla nas nie jest już straszna. Po takiej lekturze spokojnie udasz się w nocy po przekąskę, nie zapalając światła, ale jej magia pozostanie w Tobie na dłużej.  Warto się zapoznać, choćby z ciekawości. Nie podobna nie znać tego zbioru, gdy nazwisko Poe jest natychmiast rozpoznawalne.