piątek, 21 kwietnia 2017

Mnich

,,Mnich"
Matthew Gregory Lewis





   Na temat tej książki toczyła się swojego czasu ciekawa rozmowa na jednej z grup FB. Na tyle ciekawa, że tytuł wylądował na mojej liście do przeczytania. I oto jest- wydanie z Vespera, okraszone cudownie klimatycznymi rycinami, skopiowanymi z drzeworytów George'a Tute'a, tłumaczenie Zofii Sinko oraz posłowie Macieja Płazy, sprawia, że nie tylko czytanie jest dobrą przygodą ale i samo obcowanie z tak pięknie wydaną książką.
  Matthew Gregory Lewis był uważany za człowieka miłego, stroniącego od konfliktów i skandali. Wydanie utworu o tak odmiennej konstrukcji, wzbudziło wiele kontrowersji i krytyki, również w rodzinie autora. Aby uspokoić jakoś sytuację, w czwartym wydaniu Lewis złagodził nieco jego formę. Nie na wiele się to zdało, gdyż rozgłos i gorące dyskusje nie milkły, ostatecznie dając pisarzowi sławę. Bo chociaż pisał dość dużo, nie udało mu się później stworzyć równie smakowitej powieści.
   Znaczna część powieści dzieje się w klasztornych murach. Tam gdzie powinno być siedlisko cnót wszelakich, z dala od ludzkich oczu, toczą się losy zakonnej braci, nie do końca w sposób pobożny. Oderwani od rzeczywistości, nie zaprawieni w stawianiu oporu pokusom, bardzo szybko tym pokusom ulegają. Ojciec Ambrozjo od dziecka chwalony za nieugiętą wolę, ascezę i bogobojność staje się świetnym przykładem na to jak łatwo odkryć, że to tylko płaszczyk samouwielbienia. Jak łatwo poddać go próbom, rzucając go ku coraz cięższym uczynkom i jak łatwo on sam znajduje dla nich wytłumaczenie.
   W klasztorze żyją też mniszki- wydaje się, że jedyne czemu się oddają to modlitwy i dbanie o odpowiednie ułożenie młodych adeptek. To również ułuda. Pod rządami przeoryszy, wymagającej okrutnych kar dla najmniejszych przewinień, wyzutej z ludzkich odruchów dzieją się sceny kaźni dziewcząt, które nie odnalazły się w tej rzeczywistości. Bezlitosna i władcza, dąży tylko do tego, by być chwaloną za wzorowe prowadzenie sióstr. Nikt nie wnika w odrażające sposoby, jakimi się posługuje.
  Pozostała część to opowieści po części awanturnicze, gdzie młodzi, bogaci chłopcy spotykają zbójców, ratują potrzebujących i zdobywają serca pięknych dam. Prowadzi ich honor i dobroć. Zakochani pozostają wierni po śmierć. Losy wszystkich postaci wykreowanych przez Lewisa ostatecznie splatają się w nieszczęsnym klasztorze, ale cała intryga, doskonałe opisy, magia, zjawy, namiętności i słabości człowieka, nie pozwalają odejść od lektury.
  Początkowo archaiczny już język może przeszkadzać tym, którzy za takim stylem nie przepadają. Dla mnie od początku jest doskonale zrównoważony odrobiną humoru, dialogami pełnymi dramatyzmu, mrokami gotyku. Wyraźnie czuć Szekspirowskie klimaty. Smaczków dodają postacie zapożyczone z legend i innych utworów literackich- Żyd Wieczny Tułacz, Król Wód. Wydawało by się, że konstrukcja nie udźwignie tylu wątków i splotów wydarzeń, jednak autor doskonale sobie z tym poradził. Minęło już dwieście lat, a jego utwór wciąż pobudza wyobraźnię, przyspiesza bicie serca i każe się zastanowić nad wolą człowieka. Słabą czy mocną? Na to sami musimy sobie odpowiedzieć.
   Dużą frajdę sprawiło mi przeczytanie posłowia. o którym wspomniałam na początku. Doskonałe podsumowanie Macieja Płazy, który wyjaśnił skąd młodziutki Lewis zaczerpnął pomysł do napisania tej powieści. Wiele celnych informacji o początkach nurtu gotyckiego, który zaczynał się odcinać od powieści sentymentalnych i obyczajowych, a oferował coraz większy wachlarz zjawisk nadprzyrodzonych, dziwacznych czy krwawych.
   Zdecydowanie polecam. Wydaje mi się, że każdy, komu nie przeszkadza język, znajdzie tutaj coś dla siebie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz