wtorek, 19 listopada 2019

,,Ben Hur" Lewis Wallace







,,W najstarszych rzymskich katakumbach św. Kaliksta znajdują się dowody, na co Ben Hur użył swoich wielkich bogactw. Z grobów tych wyszło chrześcijaństwo, by zasiąść na tronie cezarów…”


   Lewis Wallace był głównie żołnierzem, pełnił również urząd gubernatora Terytorium Nowego Meksyku i jednocześnie napisał kilka książek. Pewnie nie wielu kojarzy jego twórczość, większość z Was jednak- jestem pewna- kojarzy Ben Hura, który dał autorowi nieśmiertelność.


  Powieść opisywana już tyle razy, że niczego odkrywczego nie da się napisać ale na pewno warto po nią sięgnąć. Ben Hur jest chłopcem, który dorasta w Wielkim Imperium Rzymskim. Pomimo tego, że jest Żydem, nie obce mu kontakty, nawet przyjaźnie z Rzymianami. Jego rodzina ma wysoki statut, poważanie, przychylność. Chłopak wiedzie beztroski żywot, aż nadchodzi dzień, gdy cały świat się zmienia. Można powiedzieć, że dosłownie- bo to nie tylko los Hura się zmienia, to początek zmian dla wszystkich ludzi.  Jego osobiste niepowodzenia, dramaty, zemsta i bezsilność, splatają się z ogromnymi zmianami w trzewiach cesarstwa. Zmianami, które zmienią oblicze ich Ziemi.

   Cudowny mariaż przygód chłopaka z losem Jezusa, sposób w jaki Wallace krzyżował ich ścieżki, sposób w jaki na siebie wzajemnie wpływali, mógłby być realną historią kogoś ówczesnego. Biorąc pod uwagę tezę autora, że Jezus jest postacią historyczną- to mogłoby się udać. Ponadto jest tu też dużo większe przesłanie. Powiedziałabym, że chichot historii nawet,  bo pokazuje, że nawet największe mocarstwa upadają, a ich koniec często zaczyna się tam, gdzie nikt go nie upatruje. Dużą nadinterpretacją byłaby teza, że to chrześcijaństwo podbiło Rzym ale to dość zabawne- Wielkie Cesarstwo zniknęło, a święte miasto Rzym jest siedzibą Watykanu.




   Nie wierzę, że jest ktoś kto choćby nie słyszał o adaptacji ,,Ben Hur” z 1959 r z Charltonem Hestonem, który zgarnął 11 oskarów, który wciąż wywołuje we mnie ciary, za każdym razem gdy go oglądam. Kostiumy, walki, aktorzy, scenografia… To film, którego wielkość przerósł chyba dopiero ,,Władca pierścieni”. Oczywiście w moim mniemaniu ;)  Koniecznie obejrzyjcie, pewnie w okolicy Wielkanocy będzie leciał trylion razy…

   Drugie podejście do tematu było w 2016 roku. Jack Huston w roli głównej, Timur Bekmambetov  jako reżyser. Cóż można powiedzieć, poza tym że to odświeżona wersja? No chyba tylko tyle, bo nawet nie zrobiła większego zamieszania ;)

   Jest jeszcze mini serial z 2010roku i wydaje mi się, że ogląda się go o wiele lepiej niż ten z 2016. Bardzo możliwe, że za sprawą Josepha Morgana, który jako jeden z nielicznych aktorów, jak zaczyna wpadać w złość to rzuca autentycznymi kurwikami z oczu. No i wyszedł bardziej autentycznie niż zblazowany Huston. Poza tym, cała oprawa filmu jest naprawdę niezła, więc z pewnością można obejrzeć. Tym bardziej, że rozbudowano tutaj kilka wątków, wcześniej zaniedbanych, trochę fajnych dialogów dopisano , a i sceny walki niezgorsze.

  Ciekawa jestem, którą adaptację Wy wolicie. Oczywiście wiem, że jest mnóstwo innych, starszych adaptacji oraz wersji animowanych, ale aż takiej potrzeby nie czuję by się w to zagłębić ;)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz