poniedziałek, 8 maja 2017

,,Powrót" Wojciech Gunia - recenzja

   Swój egzemplarz ,,Powrotu" nabyłam natychmiast jak tylko dotarła do mnie informacja, że wydawnictwo Agharta wznowiło publikację. Pisałam nie dawno o powieści Guni >Tutaj< i o wrażeniu jakie na mnie wywarła więc, nic dziwnego w tym, że zaczęłam polować na inne jego prace. Ten debiutancki tomik  zawiera  opowiadania z gatunku weird fiction- na naszym rodzimym poletku współcześnie, właściwie nie uprawiany, a dzięki autorowi, który świetnie się w nim porusza istnieje nadzieja, że ten trend zostanie zmieniony.






   Lektura każdego z tych opowiadań to jak obcowanie z pesymizmem, metafizyką i samotnością. To poszukiwanie odpowiedzi na temat naszego pochodzenia, dywagacje nad sensem istnienia, niepokojące wizje, a wszystko to spowite szarością, mrokiem, mgłą i ciemnością. Ciemnością z ,,której wszystko pochodzi i tam właśnie wróci".  Te 13 (myślę, że nawet ta cyfra ma tu znaczenie), opowiadań przypomina przechodzenie przez taflę magicznego lustra. Nie wiadomo gdzie trafimy, co nas spotka i jak długo będziemy tam gościć. Czasem jesteśmy w domu, który wcale domem nie jest, czasem uciekamy przed wojną, która jest tylko wymysłem przerażonych mas, tracimy bliskich, demaskujemy spisek, wchodzimy coraz dalej, coraz głębiej aż dostrzegamy że ,,fikcją jest wszystko, nawet prawda". Ściany, budynki, nawet całe miasteczka są często tworami zbudowanymi z tkanki, ludzie  marionetkami, świat to czyjaś wizja, a nasze życie to tylko sen, a wszystko aż mlaska od ciężkiej i lepkiej atmosfery strachu.
  Gunia roztacza przed nami wizję świata odartego z naszych przyzwyczajeń, wyrywa nas z bezpiecznych pieleszy i pokazuje zepsucie, absurd i bezsens istnienia, a jedyne co ma jakikolwiek sens to cykl życia. Koło toczące się bez względu na nasze smutki, ból, cele. Koło miażdżące wszystko po drodze by nasze prochy dały początek kolejnym istnieniom.
   Nie ma tu prostych odpowiedzi, a sam autor rozwodzi się nad prymitywnością i nieudolnością języka, nad tym jak trudno za pomocą słów oddać własne wrażenia, jak te wrażenia nabierają innych barw u słuchacza, dla którego te same słowa niosą inny ładunek emocjonalny. I tak sobie pomyślałam, jak do licha mam Wam przekazać urok tych opowiadań, skoro sam autor mówi mi, że jest to niemalże niemożliwe? Cały Gunia. Zaneguje wszystko i wytoczy armaty by to udowodnić. Albo zabawi się z Wami, zamiast puenty zostawi ogromny znak zapytania, byście nie mogli spać i szukali odpowiednich słów, ścieżek, rozwiązań. Książkę może i przeczytacie szybko. Ale na pewno jeszcze długo będziecie o niej myśleć.
   Na uwagę zasługuje również okładka. Widoczna na niej samotna postać, która jednocześnie jest częścią całości, żadnych dodatkowych akcentów, dodatków. Minimalistycznie, genialnie zgrane z treścią. Również w książce mamy kilka ilustracji, które idealnie wkomponowują  się w całość, co potwierdza moje przekonanie, że Kaja Kasprowicz dobrze wie jak to się robi.
   Podsumowując- nie znalazłam tu niczego co by mnie męczyło czy irytowało. Autor zdecydowanie ma swój styl i jak już się dobrze w niego wsiąknie wiele aspektów staje się oczywistymi. Bogaty język, łatwość rozwijania filozoficznych dysput, to wszystko świadczy o doskonałym warsztacie. Warto, naprawdę warto przeczytać. Może akurat i Wam się spodoba.

3 komentarze:

  1. "obcowanie z pesymizmem" nie dołuje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie akurat nie. Raczej skłania do refleksji i innego spojrzenia na rzeczywistość. Ale z pewnością dołować może :)

      Usuń
  2. Przyznam się szczerze, że i bez Twojej recenzji, Joanno, sięgnąłbym po ten zbiór opowiadań :) A powyższa opinia tylko potwierdza ostatecznie mój zamiar. Zgadzam się w pełni co do efektywności i słuszności zastosowanej okładki, a co do "łatwości rozwijania filozoficznych dysput" - zdecydowanie potwierdzam! :)

    OdpowiedzUsuń