piątek, 3 listopada 2017

,,Powrót królów" Grzegorz Gajek

         Kto kocha, a kto nienawidzi literatury antycznej? Kto z uśmiechem i wypiekami na twarzy czytał ,,Iliadę” albo ,,Odyseję”, a kto jej szczerze nienawidzi od czasów szkolnych? Czy zastanawialiście się co po latach spotkało bohaterów wojny trojańskiej?  I co powiecie na powieść historyczną napisaną językiem współczesnym, w której można się doszukać kilku aspektów dzisiejszej sytuacji politycznej? Jeśli choć raz odpowiedziałeś ,,TAK”- ta powieść jest dla Ciebie.





                Jakie ciasteczko serwuje nam Grzegorz Gajek? Pełne niespodzianek Czarodzieje. Wracamy do idyllicznych czasów dawnej Grecji, a więc bitni wojownicy, piękne Heleny…tfu…Kobiety, dużo wina, miłości dowolnej, przedniego jadła i….Nudy.  Nudy, która po latach wkradła się w życie bohaterów. Na nowo odkrywamy oblicza dobrych znajomych- Odyseusza i Penelopę, Menelaosa i Helenę, wyrośnięte już dzieciaki jak Ifigienia, Orestes czy Telemach. Poznajemy ich w dniach chwilowego pokoju kiedy czas wyprał już starszych z marzeń i ambicji, zasiał gorycz i żal po minionych latach, jednocześnie pobudzając młodych do działań jakie tylko młodzi są zdolni podejmować.  Odżywają więc stare zatargi i tajemnice, poczucie niesprawiedliwości krzyczy o zemstę. Całość komplikuje dodatkowo niebezpieczeństwo ze strony ludów, dotąd spokojnie zamieszkujących górzyste tereny. Nie sprawiający dotąd problemów naród, gnany głodem szuka dla siebie przyjaźniejszych terenów, wylewa się falą tam, gdzie nikt się ich nie spodziewa, a głowy pełne wina nie dowierzają ich zdolnościom żołnierskim.
                Jak to w powieści historycznej bywa, ogromne znaczenie mają wcześniejsze wydarzenia, do których odnosi się autor. I chociaż kilka istotnych szczegółów zostało moooocno zmanipulowanych, nie pozbawia to czytelnika radości wracania pamięcią do Homerowskich dzieł. Tym bardziej, że losy bohaterów są mocno poprzeplatane wydarzeniami, zbiegami okoliczności ale też mocno pokomplikowane pokrewieństwem. W pewnym momencie trzeba mocno się skupić wśród mnogości wprowadzonych postaci żeby się nie pogubić w tych zależnościach.
                Znajdujemy tu trochę, że tak się wyrażę ,,szorstkiego” języka.  ,,Nadnileńska suka” czy inne ,,skurwysyny” wyskakują z każdej strony. Czy to obniża walory powieści? Absolutnie nie. Nie wyobrażam sobie, żeby w naradzie wojennej padały słowa ,,drogi kolego, nie uważasz, że teraz jest czas na walkę?” Gajek użył adekwatniejszych słów ,,No to co? Nie zostaje nic innego jak iść przypierdolić skurwysynom.” Tak rozmawiają żołnierze, takie są realia . I nikt mi nie wmówi, że jest inaczej. Ponadto większości zdecydowanie łatwiej czytać treści  uwspółcześnione, no chyba, że ktoś jednak woli zostać przy ugrzecznionym heksametrze,  to wtedy nie mam argumentu.  
                Cóż jeszcze tu znajdziemy. Gajek obiecał szaleństwa i pornografię, i jak pierwszego jest całkiem sporo tak przy drugim muszę się zastanowić. Jednak nie. To nie jest pornografia, choć kilka pikantnych, erotycznych fantazji się pojawia to wciąż nie przekraczają granicy dobrego smaku.  Mamy oczywiście trudne relacje rodzinne bo bez tego grecka tragedia to Moda na sukces czy inne Fiorelle.  Mamy też cykl, którego nic nie jest w stanie zmienić. Kobiety tęsknią i czekają, mężczyźni wojują. Spędzają ze sobą kilka dobrych chwil, a później się starzeją, chorują, dziwaczeją. Jedni i drudzy tęsknią za młodością i miłością, buntują się przeciwko tak szybkiemu upływowi czasu, jednocześnie próbując zachować godność. Mamy oczywiście bitwy, plastycznie wykreowane potyczki, starcia, taktyki, dużo testosteronu, bohaterstwa ale i podstępu.  Bo jak świat, światem zawsze będą się toczyć walki o ,,dziewki, łupy, niewolników i sławę”. Mamy tajemnice, które na pewno nie przyszły by wam do głowy, trochę magii i innego świata.
                Jedno co zdecydowanie wyróżnia ten utwór od utworów z epoki to brak ingerencji bogów. Chociaż są tu wspomnienia ich boskich mocy i jakiejś tam obecności, nie występują tu wraz z ludźmi. Jakby świat doskonale sobie dawał radę bez nich. Podłe uczynki, przedziwne sploty zdarzeń i zło istnieją sobie w najlepsze. Nie ważne czy jakikolwiek bóg macza w tym palce, człowiek świetnie sobie z tym radzi sam, czasem nawet wykazując się jeszcze większą finezją i kreatywnością niż on, czy oni.

                Lektura świetna, wciągająca, przystępna, pobudzająca wyobraźnię, z kapitalnym finałem, zaostrzyła apetyt na jeszcze. Tym bardziej, że wciąż kołatało mi się jedno pytanie. Gdzie u licha podział się Parys?!

Egzemplarz podesłał Instytut Wydawniczy Erica. Dziękuję 

6 komentarzy:

  1. Prawda jest taka, że wulgaryzmy są teraz częścią mowy i trudno sobie wyobrazić ksiażki bez ich udziału, tym bardziej męskie książki , z autora i tytułu oczywiście:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsze słyszę o tej książce i autorze, ale bardzo mi się spodobała po tej recenzji i na 100% się w nią zaopatrzę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Otóż to, sama nie wyobrażam sobie, żeby żołnierze mówili ugrzecznionym językiem. Czasem wulgaryzmy są potrzebne a już zwłaszcza wtedy, gdy pisze się o czymś takim. Z drugiej strony co za dużo, to nie zdrowo. Książkę mam na oku, szczególnie że lubię ten okres historyczny :)
    Pozdrawiam, Kirima z Misie czytanie podoba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam :) A czy wulgaryzmów jest za dużo? Dużo więcej słyszę ich jadąc autobusem ;)

      Usuń