piątek, 6 kwietnia 2018

,,Ballady morderców i inne opowiadania" Mariusz Wojteczek


     Z pewnością fani muzyki Nicka Cave'a bezbłędnie rozpoznają  ten dramatyczny tytuł. Mariusz Wojteczek zaczerpnął pełna garścią  z jego twórczości  i stworzył własną interpretację. Czy to znaczy, że bez znajomości tego pierwszego, nie warto brnąć w zbiór opowiadań? No cóż. Tak się składa, że sama czując się nie kompetentna w tym temacie, postanowiłam przeprowadzić maleńki eksperyment. Ciekawi? Wobec tego zapraszam.





Dla mnie już sam tytuł był na tyle interesujący i intrygujący jednocześnie, że nie mogłam sobie odmówić tej lektury. Dodatkowym wabikiem była dla mnie również okładka- świetnie skomponowana i dopasowana do treści przez Kamila ,,DirtyVermina”  Krzypkowskiego. No i oczywiście nazwisko samego autora, którego opowiadania ( ,,Dreszcze”, ,,już nigdy nie spadnie tu deszcz”) charakteryzują się dużą dawką nostalgii, plastycznymi, barwnymi opisami, a także ciekawymi, niejednokrotnie zaskakującymi rozwiązaniami.
     Pierwsza część tomiku to właśnie tytułowe ,,ballady”, a więc interpretacja Cave'a.  I cóż my tu znajdziemy? Pierwsze opowiadanie ,,kochane stworzenie” od razu zdzieliło mnie między oczy bo jak już się rozpędziliśmy, weszliśmy w zakręt, zrobiło się ostro…. to się skończyło. Poza tym, nigdy nie byłam na tyle pruderyjna, żeby mi wulgaryzmy przeszkadzały w literaturze. Jednak tutaj, w tak niewielkim utworze, te wszystkie panie na K były zdecydowanie za gęsto upakowane. Ja rozumiem, że przeciętny Polak tak potrafi w rozmowie, tutaj jednak trochę mnie to zaczęło mierzić.
     Następny jest  ,,bar mleczny”. Dostajemy tu pełen wachlarz depresji, smutku i żalu za minionym ustrojem- swoja drogą, mam wrażenie, że autor lubi ten motyw. Wielokrotnie pisze o nastrojach panujących w tamtym komunistycznym czasie, o PRL, czarnej wołdze i innych cudach tamtego czasu. Tutaj bohater snując swoje wspomnienia, jest bombą z tykającym zegarem- musiał po prostu wybuchnąć.  A ilu jeszcze takich ludzi może być wokół nas? Doprawdy przerażająca wizja.
     ,,Crow Jane”- o dziewczynie, która spokojnie, z wyrachowaniem wymierza karę swoim oprawcom. O zemście, której potrzeba często jest tak silna, że przyćmiewa zdrowy rozsądek. Ale czy ostatecznie ukoi ból?
     ,,Henry Lee”- historia o trudnej miłości (hm, czy istnieje coś takiego, jak miłość ,,łatwa”?) z tragicznym finałem. Znowu bardzo krótko. Jak ciachniecie nożem chleba, który jeszcze się nie dopiekł.
     ,,Piosenka o radości”- ironiczny tytuł w odniesieniu do treści. Poznajemy tu kata rodziny, który zapomniał lub udaje, że nie pamięta swej zbrodni.
     ,,Stagger Lee”- klasyczna opowieść o tym, jak facet chce uratować dziewczynę, a kończy się jak zawsze. Klimat tej całej tragedii wiszącej w powietrzu jest prawdziwie przytłaczający.
     ,,Tam, gdzie kwitną dzikie róże”- schemat bardzo podobny do tego w pierwszym opowiadaniu. Powoli zaczynam się przyzwyczajać, że to takie krótkie formy, jak szybkie pchnięcia nożem. Albo uderzenia młotkiem.
     ,,Życzliwość obcych”- jedno mi się tylko nasunęło po tym opowiadaniu. Że wszystkie matki na świecie mają rację kiedy uczą dzieci by nie otwierać drzwi obcym. I cóż z tego, na Boga?!
     ,,Klątwa”- Gorlice i seryjny, brutalny morderca. Ciąg alkoholowego upojenia, zwidów i mordów z zaskakującym finałem.
   ,,Śmierć nie jest końcem”- taka typowa, klimatyczna scenka z dreszczykiem.
   ,,Dziecko łez”- o małej psychopatce. Myślę, że to w taki właśnie sposób kształtują się umysły zwyrodniałe.
     Na tym zakończyła się ta część. Jak już wspomniałam na wstępie- podchodziłam do tych tekstów bez znajomości Cave'a.  Ale tak mi te króciutkie utwory nie dawały spokoju, że musiałam je zestawić z pierwowzorami. Stąd właśnie ten eksperyment. Co mi to dało? W pierwszym kroku świetną muzykę. W następnym- otworzyły mi się oczy na inne aspekty. Teksty autora współgrają, są uzupełnieniem bądź wariacją pierwotnych tekstów.  Są ze sobą tak zazębione, że dopiero razem tworzą obraz, który zdaje mi się, będę odkrywać jeszcze długo. Podejrzewam, że cokolwiek teraz Wojteczek stworzy, będzie u mnie czytane przy nucie Cave'a.
     Drugą część tomu tworzy siedem  innych opowiadań. Tu już zdecydowanie mamy dłuższe formy, bardziej rozbudowane, jak zawsze dobrze przemyślane i skonstruowane.  Ten cykl rozpoczyna się i kończy podobnym tematem- kosmiczną dziurą, przesyconą nieziemskim mrokiem, lepką, żarłoczną, nieopisaną materią, która bytuje za drzwiami piwnicy. Jedna jest pilnowana i cyklicznie dokarmiana, a druga wymyka się na wolność, tworząc w naszym świecie przerażająca wersję, kalkę z czasów drugiej wojny. Są to dwie odrębne opowieści, nieco różne stylistycznie, jednak nie mogłam się nie pobawić myślą, ze mogą to być wyloty tego samego, tajemniczego tunelu.  
     Na wyróżnienie zasługuje tutaj ,,Anioł”. O tych eterycznych istotach w literaturze było już nie raz. Jak Bóg dał ludziom wolną wolę, tak Wojteczek dał Aniołom swobodę  podejmowania decyzji. Do tego wplótł aktualne, problematyczne zagadnienie, dotyczące aborcji . Cóż wynikło z tego mariażu? Trudno osądzać innych  sprawiedliwie, doprawdy trudno, a już zabawa w Boga to kompletne nieporozumienie.
     Wszystkie przedstawione tutaj propozycje są podane bardzo przystępnie. Nie ma zawiłości i kluczenia, co najwyżej finezyjne tajemnice, maski, które autor pozwala  czytelnikowi zdzierać z twarzy bohaterów. Stylistyka utworów pozawala nam smakować  klimat każdej historii i wzbudza spore zainteresowanie tam, gdzie kulminacja jest efektownie przeciągana.   Bardzo podoba mi  się też sposób, w jaki kreuje kobiece postacie. Zawsze są takie subtelne, momentami aż eteryczne. Nawet jeśli są  urodzonymi zabójczyniami maja w sobie piękno, duchowość, lekkość.  Nie można tu powiedzieć, że mężczyźni są traktowani po macoszemu. Nie, po prostu dostają mniej takich ulotnych cech, są bardziej twardzi, konkretni.
     Sam autor w swoim wstępniaku prosił o uwagi, również te krytyczne. Nie bardzo jednak jest tu co skrytykować. ,,Ballady” zirytowały mnie swoją krótką formą, choć wiadomym jest, że lubię krótkie formy. Problemem jest to, ze one są tak dobrze wykreowane, że budzą  ogromny niedosyt. I podkreślę to jeszcze raz- zdecydowanie bardziej czarują, stają się kompletniejsze ze znajomością Nicka Cave'a.  Mój głód osłodziłam sobie sporą dawką przyjemności z drugiej części tomiku. Podejrzewam, ze po samych ,,balladach” poryczałabym się jak dziecko.
      Czekam na dalsze publikacje Wojteczka, czekam na to, co jeszcze może pokazać bo jego skromność, pokora  i pracowitość to wspaniały starter pack dla pisarza. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz