poniedziałek, 20 kwietnia 2020

,,451° fahrenheita" Ray Bradbury





   ,, Nie podobna zmusić ludzi do słuchania. Muszą się sami ocknąć, w swoim czasie muszą sami się zdziwić, co się stało i dlaczego świat eksplodował im przed nosem.”




    Ray Bradbury najbardziej kojarzony jest z ,,kronikami marsjańskimi”, ,,jakiś potwór tu nadchodzi” i ,,451°  fahrenhaita” właśnie. Jest to rozszerzona wersja opowiadania ,,strażak”, a tytuł nawiązuje do temperatury w jakiej zaczyna palić się papier.

   Ta antyutopia wskazuje sposób funkcjonowania społeczeństwa, które  utraciło całkowity kontakt z przyrodą, światem intelektu i sobą nawzajem. Ludzie nie rozmawiają ze sobą, idą do pracy, wracają do domu i wsiąkają w świat interaktywnych ekranów. Prawdziwe związki międzyludzkie, zastępują te, wykreowane przez technologię.  Osoby  wyróżniające się innym sposobem myślenia znikają w tajemniczych okolicznościach, strażacy zamiast gasić, wzniecają pożary, rząd trzyma wszystkich w ryzach sterując ich życiem poprzez przekaz odpowiednich transmisji, ponadto straszy widmem wojny, z niewiadomym przeciwnikiem. Nagle w całym tym ,,poukładanym” świecie, jeden strażak, Montag,  zaczyna się zastanawiać po co w ogóle tworzono  książki, jeśli teraz należy je palić. Rozbudza swoją ciekawość, zaczyna dostrzegać zafałszowany obraz świata , szczegóły, które nie pasują do całej układanki.
    Czy uda się ocalić resztki dorobku literackiego? Czy Montag ujdzie z życiem przed niewybaczającą błędy władzą? Czy wybuchnie wojna czy jednak będzie happy and?

    Przerażająca wizja świata do którego być może sami dążymy. Ślepowierzenie mediom, rozdęty konsumpcjonizm, ogłupienie i manipulacja- to właśnie początek wizji Bradburego. Tak jak u Orwella w ,,Rok 1984” tak i tu widzimy przestrogę przed totalitaryzmem i prośbę o samodzielne myślenie. Społeczeństwo, które myśli, nigdy nie zostanie zniewolone.
  Książka obowiązkowa, ważna potrzebna ale jednocześnie budząca strach. Czy już nie jest za późno?

   Paradoksalnie powieść, która  oskarża ideę cenzury, sama została ocenzurowana przez wydawcę. Otóż w roku 1967 wydawnictwo Ballantine Books wypuściło wersję dla szkół średnich, gdzie zmieniono treść ponad 75 fragmentów. Dopiero po 13 latach autor dowiedział się, że książka istniała na rynku w dwóch różnych wydaniach, a tego przecież prawa autorskie nie obejmowały. W efekcie sprawą zainteresowała się komisja ds. wolności intelektualnej i w roku 1981 stwierdziła, że w większości książki trafiające do szkół , miały zmienioną treść, bez zgody autorów. 

    Powieść została zekranizowana w roku 1966, główne role zagrali Oskar Werner, Julie Christie oraz Cyril Cusack. Film trzyma się książkowych założeń, dobrze się ogląda choć ze względu na swoje lata, bywa że i śmieszy. Mnie pokonali latający policjanci ale wiadoma rzecz, że należy brać poprawkę na takie retro produkcje.







    Kolejna adaptacja jest już zupełnie nowa,  z roku 2018 i zdecydowanie łatwiej się w niej odnaleźć. Tu w  obsadzie jest Michael B. Jordan (wcześniej np. Ludzka Pochodnia w ,,Fantastycznej czwórce”), Sofia Boutella i Michael Shannon. Jak lubię starsze filmy, tak  jednak obraz był bardziej wiarygodny w nowszej produkcji. Salamandra wyglądała jak salamandra, postacie bardziej rzeczywiste i hasło ,,by znów palić dla Ameryki” jak zawsze na czasie.  Nie jest to film szczególnie wybitny ale można spokojnie obejrzeć, zrozumieć przesłanie no i zakończenie jednak  może trochę zaskoczyć. W obu tych obrazach brakło mi jednego, istotnego szczegółu- Ogara. Stwora, który w książce robił na mnie ogromne wrażenie, a tutaj jednak nie zdecydowano się na jego prezentację. Szkoda






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz