Muszę przyznać, że pierwszym szczegółem, który przyciągnął moją uwagę był chwytliwy tytuł, następnie nazwisko autora, natychmiast skojarzone z wcześniejszym ,,Kolekcjonerem Kości”, który dodatkowo doczekał się świetnej adaptacji filmowej z 1999r z Denzelem Washingtonem i Angeliną Jolie. Bardzo rzadko sięgam po serie, a ,,Tańczący Trumniarz” jest kolejną częścią dość sporego bo aż 12tomowego cyklu o Lincolnie Rhyme. Tym razem jednak potrzebowałam trochę prawdziwie rozrywkowej literatury, a thriller i kryminał z pewnością tej rozrywki dostarczają. Nie spodziewałam się natomiast, że powieść pochłonie mnie aż tak.
Kiedy Edward Carney
ginie na skutek zamachu, a na celowniku mordercy jest również jego żona i
przyjaciel, sprawą zajmuje się Lincoln Rhyme- genialny i błyskotliwy, cywilny konsultant policyjny. Rhyme jest
sparaliżowany przez wypadek, który przytrafił mu się kilka lat wcześniej i ma
niejasne przeczucie, że obie te sprawy w jakiś sposób się łączą. Jak prowadzić śledztwo
z poziomu wózka inwalidzkiego?
Technologia proszę państwa. Technologia
jaką dysponuje badacz plus jego fantastyczne zdolności dedukcyjne i oczywiście
niesamowita załoga, którą ma do dyspozycji i wsparcia.
Co sprawia, że w
czasach kiedy ciągle widzimy te wszystkie ,,zagadki kryminalne” z Vegas , NY ,
Miami, nie wliczając w to filmów dokumentalnych, propozycja Deavera wciąż jest
ekscytująca i wciągająca? Po pierwsze postać głównego bohatera- bardzo lubimy
utożsamiać się z osobami, które w jakiś sposób zostały poszkodowane przez los,
a jednocześnie wciąż znajdują w sobie nowe pokłady sił by żyć i robić to, co
kochają. Po drugie- Amelia Sachs. Rudowłosa piękność pełna wdzięku, a jednak
nie subtelna i krucha tylko baba z jajami, która wyciąga wnioski ze swoich
potknięć, twardo stąpa po ziemi i jest oczami Rhyma tam, gdzie on sam udać się
nie może. Ponadto ich wzajemny stosunek i napięcie pomiędzy nimi powstałe,
które aż iskrzy od skrywanych emocji też robi swoje. Cóż to by była za historia
bez małego smaczku z romansem w tle?
Wiele pozostałych
postaci jest narysowana tak charakterystycznie, że również nie są nam obojętni.
Nie ważne czy są to pozostałe potencjalne ofiary, policjanci czy tez sam
zabójca. Wszyscy wywołują ogromne emocje, chcemy poznawać ich coraz bliżej,
wspierać ich bądź potępiać.
Dodatkowo autor
umiejętnie snuje fabułę. Przyznaję, że początkowe strony czytałam od niechcenia,
pewna, że nic mnie nie zaskoczy ale okazało się, że to powolne nabieranie
tempa, sukcesywne zbieranie kolejnych śladów, deptanie po piętach mordercy, aż
w końcu te efektowne, mistrzowskie
twisty… Nie mogę powiedzieć, żebym była zawiedziona. Znajdą się tu nawet takie
momenty, kiedy człowiek czuje wilgoć w oczach. Dodatkowo dostaniemy przyspieszony kurs w dziedzinie
kryminalistyki, zbadamy mikroślady, włókna, skład chemiczny, zrobimy analizy,
porównania, wyszkolimy się na temat broni i pocisków.
Jeśli macie czas i
ochotę na rasową rozrywkę z przyzwoitym kryminałem, ta propozycja z pewnością Was nie zawiedzie.
Osobiście rozważam zagłębienie się w pozostałych częściach serii, a to już jest
nie lada deklaracja jak na mnie ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz