sobota, 23 czerwca 2018

,,Cienka czerwona linia" James Jones


     Powieść o przekraczaniu ludzkich granic, jak można wywnioskować z tytułu, ale również o tym, jak trudno zachować własne poczucie wolności, walcząc o wolność cudzą.








      Kiedy okazało się, że żadne traktaty, dyplomatyczne ustalenia ani obostrzenia nie spełniają  swego zadania, a Cesarstwo Japońskie pogrążało się  w kryzysie i  prowadziło coraz bardziej agresywną politykę, widmo konfliktu było realniejsze z dnia na dzień. W 1939 r w Europie wybuchła wojna i  Japonia wykorzystała to na działania w Azji, a następnie rozpoczęła ofensywę na Pacyfiku.   Walki o Guadalcanal były jednym z etapów wojny USA z Japonią.  Tak jak Japonią nie spodziewała się zmasowanego ataku, tak dla USA był to świetny pretekst do przetestowania nowych technik i wyposażenia. A, że największe straty w tym wszystkim ponosili żołnierze? Wojna już tak została skonstruowana, że nie jednostka jest ważna, a precyzyjne działania zespołowe, gdzie nie liczą się rozterki moralne człowieka, a ostateczny wynik- cyfry gromadzone w raportach. James Jones właśnie na tym skupił swoją uwagę- przedstawiając swoich bohaterów odsłonił ich człowieczeństwo, spojrzenie na świat. Pokazał jak różne cechy wypływają na wierzch, kiedy musimy patrzeć na cierpienie i niesprawiedliwość, a jak zaskakujących wyborów dokonujemy, kiedy każą nam zabijać innych.
     Nie ma tu jednego bohatera. Oglądamy wojnę oczami żołnierzy, którzy właśnie przybyli na Guadalcanal i już tu widać różnice w ich odbiorze rzeczywistości. Mamy takich, którzy chcą się wykazać, rządnych  przygód, zrezygnowanych, wierzących w swój honor i ideały, pokornie wykonujących rozkazy, szalonych i ryzykujących życiem, spokojnych, przerażonych, tchórzliwych- właśnie takich jakimi są ludzie. Różni. Wbicie ich w mundury, zaprawienie musztrami i wyposażenie w najlepszy sprzęt nie zrobiło z nich robotów. Człowiek zawsze zostanie człowiekiem- dobrym, czy złym, ale jednak człowiekiem. Mamy możliwość przyglądania się tym chłopcom, którzy zaraz po wylądowaniu żartowali, robili sobie psikusy, mieli ogromne nadzieje na bohaterskie czyny. W trakcie morderczych marszów w niesprzyjających warunkach, zmagający się z chorobami, brudem tracąc animusz i rezon, zostają zaatakowani pierwszy raz. I już w tym momencie wszystko zaczyna nabierać innych barw. Śmiech i psoty zostają wyparte przez płacz i jęki rannych, przez świadomość, że jeśli kolega obok nie pomoże to nikt inny tego nie zrobi. A bohaterstwo, które jawiło się jakimś egzotycznym ptakiem to zwykłe zabijanie innych ludzkich istot. O ile udało się przy tym samemu przeżyć.
     Ogromnych wzruszeń dostarczyły mi postacie, które pomimo trudnych warunków, potrafiły zachować przynajmniej namiastkę człowieczeństwa. Rozczarowały te, które do końca chciały ubić własny interes i nie ważne, że przez to ginęli koledzy z oddziału. Ogromnym entuzjazmem natomiast, napełnili mnie ci chłopcy, którzy dopiero w ciężkich warunkach poznali swoją prawdziwą wartość.
     Książka  o tematyce wojennej, jednak  ukazuje jej absurd.  Sprawia, że współczujemy bohaterom, a jednocześnie nimi gardzimy, czujemy się częścią ich batalionu jednocześnie zaciskając pięści ze strachu na myśl o tym, jak zachowalibyśmy się na ich miejscu. Miejscami dość trudna lektura ze względu na styl autora- zdarzają się fragmenty techniczne, twarde opisy bez lania miodu, ale jak mogłoby być inaczej skoro on  sam przeżył grozę tamtych wydarzeń? Wydaje mi się, że dzięki temu książka jest dosłowna, prawdziwa, bardziej realna. Po lekturze trochę trwało, zanim wróciłam do siebie, tym bardziej doceniając czas pokoju, w jakim mam szczęście żyć. A nie wszyscy go mają.

     W roku 1998 powstał film w reżyserii Terrenca Malicka o tym samym tytule. Jest to bardzo wysublimowany, niemal poetycki obraz, podkręcony dodatkowo przepiękną muzyką Hansa Zimmera. Niewątpliwym atutem filmu obok muzyki i zdjęć, jest na pewno obsada. Nie często można oglądać tak wiele gwiazd w jednej produkcji, która do tego jest bardzo dobra. A tutaj gra i Sean Pean, i Adrien Brody, George Clooney, John Cusack, i Woody Harrelson… Lista jest naprawdę  imponująca.

Bohaterowie są dość mocno zmodyfikowani względem pierwowzorów, akcja również przeszła metamorfozę. Jest kilka wątków, które są  jakby oderwane od całości i trudno je zrozumieć bez znajomości książki. Przykładem może tu być słynne zdanie Welsha ,,własność, chodzi o własność”- widz nie do końca ma świadomość, dlaczego w jego ustach jest to takie istotne. Osobiście bardzo mi brakowała wątku Fife'a, który dokonał chyba największej przemiany, a przez swoją  nieporadność i lęki był mi szczególnie bliski. Ostatecznie jednak tak książka, jak i film mają wspólny mianownik- bezsens wojny i warto się zapoznać z obydwoma wersjami.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz