Kiedy nadszedł
czas starcia się świata chrześcijańskiego z pogańskim, życie Słowian stało się dramatem.
Bogowie przestali być przychylni, rodziny zostały rozbite, spokojny świat
spłonął pożogą i spłynął krwią. Właśnie te makabryczne chwile stały się tematem
powieści Grzegorza Kochmana, którą czyta
się po części jak ,,Starą Baśń”, a po części jak ,,Trylogię”.
Powieść zaczyna się sennym krajobrazem osady Jaszy, który
wyrusza na polowanie. Opisy są dość sugestywne, czujemy rosę, widzimy mgły i
leniwą krowę, odczuwamy miłość bohatera
do żony i dzieci, poznajemy jego prostą, uczciwą naturę. Wszystko bierze w łeb
kiedy w tym całym obrazku pojawiają się tytułowi łowcy. Jest koniec sielanki,
nawarstwia się poczucie beznadziejności, grozy i niedowierzania nad
brutalnością najeźdźców. Rozpoczyna się pościg za porwaną żoną i córką, a w tle
poznajemy historyczne szczegóły wydarzeń tamtego okresu. Jasza okazuje się
prawdziwym kmiotkiem- żadnego planu, pomysłu, leci i wali głową w mur wszędzie
gdzie się pojawi. Tak może się zachowywać albo człowiek szalony, albo
prawdziwie zakochany. W czasie tej zawieruchy, gdzie toczą się liczne walki
pojawiają się Wieleci, Sasi, Lechici, Wikingowie, Połabianie, Czesi, Turyngowie…i
jeszcze cała masa innych nacji. Wiadomo,
że jak ich tylu na jednej ziemi, to i za łby brać się będą i w cały ten kocioł
możliwości wpada właśnie Jasza, który czego jak czego, ale szczęścia to ma za
dziesięciu. Podążając tropem żony walczy to po jednej stronie, to po drugiej,
poznaje ludzi obrzydliwych i złych, gniewnych i bezdusznych ale i takich,
którzy są mu wsparciem i spieszą z pomocą. Czy ten romantyczny wieśniak, dopnie
swego? Cała przyjemność na Was czeka jeśli będziecie się chcieli przekonać.
Tytuł jest dość
mylący, bo chociaż początek powieści jakoś trzyma nadany kierunek, tak w
trakcie lektury mocno od niego odbiega. Handel niewolnikami to tylko mała część
składowa tego, co w swojej powieści przemycił Kochman. Mamy tu zarysowaną z
grubsza sytuację polityczną i panujące nastroje. Są ceremonie żerców, tak podobne
do ceremonii dzisiejszych kapłanów i są prześladowania po obu stronach.
Autor fantastycznie połączył swoja wiedzę z
wątkami fikcyjnymi, braki w kunszcie pisarskim nadrobił snując dość ciekawą
historię, nacechowaną świetnymi scenami walk i potyczek- właśnie one są
niewątpliwą atrakcją utworu. Niezwykle widowiskowo została opisana obrona
Niemczy. Doskonale można sobie wyobrazić uzbrojenie, wyposażenie i ubiór, można
niemal usłyszeć szczęk broni i jęki rannych.
Akcja dzieje się
w wielu miejscach Polski, wymieniono osady takie jak Bytom, Głogów, Poznań czy Ślęża. Akurat wzmianka o Głogowie wywołała u
mnie lekki uśmiech, a to za sprawą mostu. Otóż w przeszłości do miasta
prowadził jeden most, który szybko rozebrano na wieść o nadejściu obcych wojsk.
Dzisiejszy most na Odrze, wciąż jest
jedynym połączeniem miasta z północną częścią kraju. Oczywiście nie jest już
drewniany ale współcześni odmalowali go na wściekły różo-fiolet co samo w sobie
może odstraszać najeźdźców.
Mam nadzieję na
zapowiedzianą, dalszą część i rozwinięcie wątków tutaj nakreślonych. Mam tez
nadzieję, że autor popracuje nad stylem, któremu brak odrobiny szlifu by w
pełni zabłysnąć i oczarować czytelnika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz