piątek, 29 czerwca 2018

,,Szaleństwo przychodzi nocą" Grzegorz Gajek


      Oczywiste jest to, ze szaleństwo przychodzi nocą, natomiast mniej oczywistym jest fakt,  że może pochodzić z innego świata. Czy istota tak słaba jak człowiek, może stanąć w szranki z bogami innych czasoprzestrzeni i ujść z nich cało?










     Książka z wydawnictwa Dom Horroru (wznowienie), odstała swoje na półce, a że pan Gajek jest autorem, któremu udało się mnie jeszcze nie zawieść, z przyjemnością zasiadłam  do lektury. Oczywiście jedna z postaci, niejaki Frena, natychmiast skojarzył mi się z opowiadaniem ,,Sogno Ventura”, znane mi wcześniej ze zbioru opowiadań ,,Sen brat śmierci”. Dla tych, którzy nie znają opowiadania nie będzie problemu, gdyż wydawca umieścił jej na końcu tej powieści, także spokojnie można sobie uzupełnić braki.
     Cała historia opowiada losy starszego pana, Stańka,  ale również skupia się na jego rodzinie. Staniek jako dziecko poznał  koszmar wojny, później wiódł zwyczajne życie, ożenił się, miał córkę. Czytelnik wkracza w jego życie w momencie kiedy ten zmaga się z żałobą po stracie żony. Wszyscy bardzo emocjonalnie przechodzą ten czas, starają się żyć normalnie, troszczyć o siebie nawzajem, mają ze sobą całkiem niezłe relacje, a jednocześnie wisi nad nimi jakiś cień. Nie rozmawiają  ze sobą o koszmarach jakie mają, nie przyznają się do nocnych lęków i przywidzeń. Nie wiedzą jak straszną tajemnicę skrywa Staniek, ba, on sam nie zdaje sobie z tego sprawy, tak bardzo starał się zapomnieć o minionych wydarzeniach. I to nie wojna pozostawiła w nim takie spustoszenie.
     Czasem trudno nadążyć za tymi wszystkimi wspomnieniami, codziennością, podróżami do innej rzeczywistości ale narracja prowadzona jest w taki sposób, że trudno się oderwać. Te  nawarstwiające się wydarzenia, gra prowadzona przez pewne siły, prawdziwie  horrorowy, potęgowany  klimat, sprawia, że bardzo trudno oderwać się od tej książki. Główny bohater wzbudza sympatię, na początku przez to jak dzielnie stawia czoła samotności, starości, nieporadności, a później za odwagę z jaką stara się chronić rodzinę. Nawet ta jego beznadziejna sytuacja sprawia, że staje się nam bliski, ,,ludzki” w swojej niemocy. Również postać Tomasza jest ciekawa, choćby przez tą jego złożoność- iluż tych Tomaszy składa się na jego jednego? Poza tym udaje się mu zaskoczyć swoim zachowaniem- na co dzień spokojny, poukładany, typ pedantyczny, w skrajnym przypadku potrafił zdobyć się na najwyższe poświęcenie. Trochę mdło wypadła postać Ewy i małego Stasia, tym bardziej, że chłopiec miał być kluczową postacią.
      Gajek zbudował galaktykę światów, zamieszkaną przez istoty, które pozostają poza naszym wyobrażeniem. Jednak czasem te istoty, pradawne stworzenia nie wrażliwe na upływ czasu, przenikają do naszego świata. Właściwie można powiedzieć, że sami je wpuszczamy- one tylko cierpliwie czekają by wykorzystując naszą niepewność, strach, samotność, w odpowiednim momencie pokazać drzwi, które  im otwieramy.   Zderzenie dwóch rzeczywistości- tej naszej, gdzie samotny, starszy człowiek, stara się jakoś przeżyć swoje ostatnie lata, gdzie jego wnuk fascynuje się w równym stopniu grami elektronicznymi co znalezioną w lesie kością, a tą ,,zewnętrzną”, położoną  gdzieś, na tajemniczej Pajęczynie, wywołuje autentyczne uczucie niepokoju. Jeśli dodamy do tego tak zagadkowe jak i napełniające lękiem postacie pana Lisa czy zębaczy, gwarantuję, że przed snem zastanowicie się czy na pewno chcecie gasić światło. Chociaż to i tak niczego nie zmieni bo nie uciekniesz. Nie masz dokąd…



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz